sobota, 16 czerwca 2012

ENEMEF - kino strachu

    Za namową kumpla postanowiłem pierwszy raz w życiu wpaść do kina na nocny maraton. Tematem przewodnim tego akurat były horrory (czy może raczej szerzej pojęte kino grozy). Poszedłem tak z lekką obawą, że nie dotrwam do końca, do 5 rano, ale jakoś się udało. ;) W niniejszej recenzji postaram się opisać najważniejsze cechy poszczególnych obrazów. Nie będą to tak długie teksty jak przy osobnych reckach z kina.


The Awakening

      Film ten miał swoją premierę właśnie 15. czerwca, stąd otwierał w większości miast maraton. Siłą filmu jest moim zdaniem klimat. Akcję umiejscowiono w Anglii tuż po I. wojnie światowej. Przemiła dla oka Rebeca Hall gra tutaj pannę Cathcart, która podąża do położonej na odludziu szkoły z internatem. Musi rozwiązać zagadkę tajemniczych zjawisk paranormalnych jakie się dzieją w budynku. Nie zdradzając zbytnio z fabuły, rzecz jasna że za tym wszystkim kryje się coś więcej, drugie dno. Muszę przyznać, że pomimo, iż rozwiązanie filmu dało się przewidzieć, to ogląda się go ze szczerym zainteresowaniem. Klimatyczna scenografia ciasnych korytarzy z angielskiej zabudowy nadaje dodatkowego smaczku. W jednej z głównych ról mamy też Isaaca Hempstead Wright'a (Bran z 'Gry o Tron'). Jeśli komuś podobali się 'Inni' z Nicole Kidman, czy "Sierociniec" Guillermo del Toro to tu poczuje się jak w domu. Minusem dzieła jest jednak dość ustandaryzowana fabuła i powtórzona większość najbardziej obstukanych cliche z filmów grozy. Oceniłbym "The Awakening" (co za baran przetłumaczył to na "Szepty" 0_o ) na dobre 7,5/10.


The Cabin in the Woods

    Drugi seans tej nocy to zarazem najlepszy z całej czwórki. "Dom w głębi lasu" (polski tytuł - powiedzmy, że ujdzie w tłoku) to świetnie zrealizowany pomysł na film będący mieszanką horroru, komedii, sensacji i fantasy. Pięcioro młodych ludzi wynajmuje na weekend tytułową chatkę nad jeziorem. Nie wiedzą, że cały teren jest jedną wielką pułapką zrealizowaną przez specjalną firmę. To co piszę nie jest wielkim spoilerem, gdyż dowiadujemy się o tym od pierwszych scen. Świetnie kontrastują ujęcia przerażonych ludzi mordowanych przez psychopatyczne zombie z ujęciami pokazującymi imprezę w firmie czuwającej nad projektem (i obstawianie zakładów kto jak zginie). Cały obraz jest pastiszem z filmów grozy. Na sali częściej słychać śmiech niż okrzyki przerażenia. I dobrze. "Cabin in the woods" został zrealizowany z odwagą i polotem. Dobrano fajnych aktorów (zwłaszcza aktorki! Anna Hutchinson!!! :D ) do ról. Trochę trudno się przyzwyczaić do Chrisa Hemswortha jako zwykłego śmiertelnika. Wciąż miałem wrażenie że zaraz sięgnie po Mjollnira i zacznie łupać czaszki wrogom :P Pochwaliłbym też pracę kamery (sceny z imprezki w domku oraz taniec Jules ;) ) i montaż, bo oba te elementy były dopracowane. Plusa dam też za zaskakujące pojawienie się pewnej znanej aktorki w roli kluczowej acz, epizodycznej. Nie, nie zdradzę jakiej i radzę nie szukać w internecie, szkoda psuć sobie zabawę przed seansem. Sumarycznie wystawiłbym 9/10 - kawał dobrej rozrywki POLECAM :D


Hell

     Trzeci z filmów to zarazem najsłabszy. Jedyny wśród czwórki przedstawiciel kina europejskiego. Po genialnym "Iron Sky" miałem cichutką nadzieję, że na Starym Kontynencie jeszcze da się tworzyć dobre dzieła. Niestety nie w tym przypadku :/ Oś scenariusza to post-apokaliptyczny świat jutra, w którym ludzie walczą o przetrwanie w ciężkich warunkach. Słońce zaczęło wysuszać cały świat (zanik dziury ozonowej? nie pamiętam już wyjaśnienia). Konkretniej, my jako widzowie podążamy za czwórką młodych ludzi, którzy jadą na resztkach paliwa w poszukiwaniu wody (legenda głosi, że w górach jeszcze trochę jej jest). Niestety gdy wjadą w teren górzysty, zacznie się walka o przetrwanie. Właściwie nic więcej nie da się tu powiedzieć. Film jest ogółem nudny, akcja jest posklecana trochę bezsensownie (ćwierć filmu opowiada o przelewaniu benzyny ! ). Jest może jeden zwrot akcji, ale dość przewidywalny. Końcówka filmu nawet nie zapadła mi w pamięć. To co zaliczyłbym in plus to post-produkcja która nadaje klimatu. Słońce dosłownie razi po oczach wszystkich, w niektórych kadrach nic prawie nie widać, cały teren jest szary i wysuszony. To pasuje do post-apokaliptycznych opowieści. Niestety fabuła zawodzi. Cała reszta jest co najwyżej średniawa. Podsumowując, 3/10 :/



The Grey

      Czwarty i zarazem ostatni z pokazywanych obrazów to film z Liamem Neesonem w roli głównej. Sam ten fakt powodował ciekawość, gdyż aktor jest raczej nietuzinkowy i dobrze gra. Od razu powiem, że "The Grey" (podobno tłumacząc na polski to jest "przetrwanie" 0_o ) nie pasuje raczej do pozostałej trójki. To ambitny film psychologiczny o survivalu. Samolot z ekipą firmy wiertniczej (chyba... w każdym razie coś w tym stylu) rozbija się na Alasce. Katastrofę przeżyła garstka osób, w tym Ottway, który na co dzień pilnuje bezpieczeństwa pracowników, zabijając dzikie zwierzęta które im zagrożą. Grupka musi sobie poradzić w trudnych warunkach, dodatkowo są ścigani przez watahę wilków. Jak można przypuszczać, z czasem towarzystwo się wykrusza :P Odnoszę wrażenie, że obraz ten jest nad wyraz ambitny jak na taki maraton, Twórcy pragnęli przedstawić w wiarygodny sposób psychikę ludzi doprowadzonych do ostateczności, do walki o swoje życie. Poza Neesonem reszta aktorów to no-name dla mnie, ale byli świetni wszyscy !! Może sama fabuła jest przewidywalna, wiadomo często z góry kto się za niedługo wykruszy (co dziwne, murzyn nie umiera jako pierwszy ;D ), ale cała psychika postaci, gra aktorska, to mistrzostwo! Soundtrack też dał się zauważyć w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Dałbym jednak minus za miejscami zbyt szybki montaż (walka z wilkami to praktycznie czas stracony, nic nie widać, mózg nie nadąża za obrazem), a także za w miarę obcykaną tematykę. Podsumowując jednak, warto obejrzeć, dam 8/10.

     Jeszcze tytułem zakończenia. Kto wpuszcza na takie maratony gimnazjalistów !!!??? Jak można całe 7h non-stop gadać, śmiać się, rzucać sucharami i głupimi komentarzami ?? nosz KURWA JEGO MAĆ !!!!! Zdecydowanie jestem zwolennikiem seansów od 21. roku życia i dokładnej kontroli wieku na wejściu. Bo to co się działo wczoraj w publice, to przechodzi ludzkie pojęcie. Gimbusy powinny w domu wypić mleczko, obejrzeć dobranockę i iść spać o 20, tak jak mamusia im każe, a nie robić wiochę w kinie! Po prostu chciałbym mieć ze sobą granat, albo żeby sale były jednocześnie komorami gazowymi! Gimbusy won !!!