sobota, 31 marca 2012

Person of Interest s01e18 - "Identity Crisis"

     Po raz kolejny PoI udowadnia, że zasługuje na miano debiutu sezonu. Dobre aktorstwo, świetnie ułożony scenariusz, z odpowiednią ilością zwrotów akcji, dialogi - to wszystko składa się na obraz dobrze zapowiadającego się na przyszłość serialu.
     Oś wydarzeń w tym odcinku skupia się na niezwykłej sytuacji. Numer podany przez Maszynę okazuje się być nazwiskiem, z którym się wiążą 2 osoby! Jedna z nich jest najprawdopodobniej złodziejem tożsamości. Cały wątek jest pełen zwrotów akcji i różnych świetnych scen np. Finch po ecstasy wygrywa !!! Michael Emerson udowadnia, że nie bez kozery wygrywał Emmy oraz Saturny. Jak zwykle są super dialogi pomiędzy postaciami. In plus należy zaliczyć wątki wiążące się z przeszłością Reese'a. Otóż okazuje się, że interesuje się nim FBI. Sądzą, że John był asasynem na usługach CIA - człowiekiem od brudnej roboty - i zbuntował się. Biuro kontaktuje się z agentką Carter, by sprawdzić ile wie. Osobiście wydaje mi się, że są to tak na prawdę ludzie Elias'a, ale to już moja teoria ;) Twórcy podjęli także próbę zwrócenia uwagi na Lionela. Policjant nie ma lekko, bo musi jednocześnie inwigilować środowisko skorumpowanych władz i wykonywać bieżące zlecenia od Reese'a. John okazuje mu coraz więcej zrozumienia, możliwe że ten wątek przeistoczy się w coś ciekawego w finale.
     Podsumowując, epizod bardzo dobrze się oglądało. Trzeba pochwalić twórców za stworzenie niesztampowego serialu z wciągającą fabułą i genialnymi aktorami. Ocena na dziś: 8,5/10

Reese i Finch rozpracowują dwie osoby o tym samym nazwisku. Jedna z nich to handlarz narkotyków.

Big Bang Theory s05e20 - "The Transporter Malfunction"

     Ten odcinek miał dwie gwiazdy: Jim Parsons i Leonard Nimoy. Zdecydowanie obaj zdominowali epizod. Twórcy przygotowali nie lada gratkę dla widzów. Otóż Sheldon i Leonard dostają zabawki ze Star Treka. Postanawiają zostawić je w pudełkach (względy kolekcjonerskie). Do tego pierwszego we śnie przychodzi figurka Spocka, która przemawia i nakazuje mu pobawić się nowym nabytkiem. Cały wątek został genialnie zrealizowany. Po zapowiedziach spodziewałem się, że Nimoy pojawi się i rzuci jakąś króciutką kwestię. Otóż, miło zostałem zaskoczony! ;) Gwiazdor miał sporo kwestii, cały wątek Star Trekowy był super rozegrany! Dodatkowo w odcinku pojawił się wątek dziewczyny dla Rajesha. Rodzice zaaranżowali mu spotkanie z hinduską. Wynikło z niego również trochę nieporozumień. Należy się domyślać, że Twórcy wkrótce mogliby wprowadzić kolejną postać - Raj pozostaje jedynym singlem w towarzystwie. Odcinek oceniłbym na 9,5/10 - przede wszystkim za obecność Leonarda Nimoya, ale do pełnej 10 jednak zabrakło w innych wątkach.

Live Long and Prosper Leonard Nimoy !!! Obyś żył wiecznie !!  \\//_

czwartek, 29 marca 2012

Alcatraz s01e12-13 - Finał sezonu

     Na zakończenie pierwszego (i chyba ostatniego) sezonu Alcatraz stacja zdecydowała się wyemitować dwa odcinki. Teoretycznie pierwszy z nich jeszcze nie był finałowym, ale znakomicie do tego końcowego przygotowywał grunt.
     Fabuła toczyła się wokół sprawy Garretta Stillmana. To oczywiście jeden z '63, który jest znakomitym strategiem. Zanim trafił na Skałę, obrabiał banki, ale w sposób niekonwencjonalny.. Planował on bowiem swoje akcje ze znacznym wyprzedzeniem, wykazując się przy tym pomysłowością i wysokim ilorazem inteligencji. Dyrektor więzienia prosi go więc o przysługę - należy spowodować, by komisja zwolnień warunkowych zaakceptowała wcześniejsze wypuszczenie Harlana Simmonsa. Ten ostatni bowiem jest najprawdopodobniej potrzebny do czegoś Edwinowi. Okazuje się, że w 2012 Harlan prowadzi bardzo bogatą spółkę. W skrytce jednego z banków znajduje się coś, co (już we współczesności) nakazano przejąć Garrettowi Stillmanowi. Akcja odcinka jest szybka i sporo się dzieje. Dowiadujemy się coraz więcej na temat dyrektora więzienia oraz troszkę zaczynamy się domyślać jego planów. Do oddziału powraca dr Sangupta, tym razem nie ma już żadnych tajemnic przed resztą składu, aż dziwne że nikt jej nie wypytuje o to jak "skoczyła" i co stało się w marcu '63.

Garrett Stillman to jeden z ciekawszych więźnów

     Drugi z finałowych epizodów jest poświęcony właśnie Tommy'emu Madsenowi - dziadkowi Rebecci. W trakcie fabuły dowiadujemy się, że grupa powracających '63 wcale nie jest tak jednolita. Sam Madsen stara się dowiedzieć co nieco, stąd wynikają jego działania. W przeszłości śledzimy jego poczynania w '60 . Okazuje się, że wszczepianie srebra do krwi miało za zadanie wspomagać system śledzenia poszczególnych osobników. Pojawia się też nowa i ciekawa postać - jakiś doktor współpracujący z naczelnikiem Jamesem. Ogółem odcinek troszkę wyjaśnia, m.in. co znajduje się w tajemniczym pokoju w lochach oraz możnaby przewidzieć o czym powinny być kolejne serie jeśli powstaną. Sezon kończy się cliffhangerem, ale jakoś takim mało pasjonującym.

Dowiadujemy się sporo o Tommym Madsenie
     Podsumowując, oceniłbym zakończenie na 9/10 - finał sezonu był całkiem niezły, sporo się działo, dużo było akcji, było różnorodnie, na prawdę trzymało się to kupy, koniec pozostawił ciekawe perspektywy na przyszłość, ale czy na tyle żeby dostać kolejną serię - nie wiem....

      Co do Alcatraz jako całości - oceniłbym serial na 7,5/10. Można go spokojnie obejrzeć, potrafi miejscami wciągnąć. Sam pomysł ze zniknięciem więźniów był świetny. Niestety wykonanie pozostawiło wiele do życzenia, mniej więcej 1/3 odcinków nie miała właściwie nic wspólnego z fabułą główną, może poza dawaniem malutkich cegiełek, ale to trochę za mało. Dodatkowo wszystkie epizody były schematyczne do bólu (może poza paroma wyjątkami jak pilot, czy finał). W dodatku zbyt późno zaczęło się coś dziać, dopiero pod koniec akcja przyspieszyła, za późno niestety moim zdaniem. Technicznie serial zrobiony bardzo dobrze, nie ma co się czepiać, to już raczej standard w produkcjach TV zza oceanu (a przynajmniej chciałbym żeby to był standard ;) ). Mocnym punktem, który wpędzał serial w ruch była obsada postaci drugoplanowych. Mamy tam plejadę ciekawych i charakterystycznych aktorów (Sam Neill, Johnny Coyne, Rami Malek w czołówce). Zawiodły postaci pierwszoplanowe - Soto i Rebecca - lubię Jorge Garcię, ale tutaj nie pokazał jakichś wysokich lotów, a Sarah Jones wyglądała fapable tylko w pilocie, potem zrobili z niej zakonnicę, a szkoda, bo wyglądem chociaż by nadrabiała XD Niestety aktorsko było słabo i bez polotu. Szkoda mi np. wątku Nikki i Soto, mógł być fajną odskocznią, ale w pewnym momencie scenarzyści urwali i nie wrócili, totalne marnotrawienie postaci.... A zatem, jeśli Alcatraz dostałoby drugi sezon to będę oglądał, ale jeśli nie dostanie to płakał nie będę ;)

środa, 28 marca 2012

Californication s05e11 - "The Party"

      Powoli piąty sezon Californication zbliża się do finału. I było to widać w aktualnym epizodzie. Bowiem Charlie, starając się odzyskać zaufanie przyjaciela, zorganizował przyjęcie-niespodziankę, na które zaprosił wszystkich znajomych. Pojawiły się praktycznie wszystkie najważniejsze postaci z tego sezonu. Cała grupa chciała pożegnać Moody'ego, który planuje wyjechać do Nowego Jorku. W międzyczasie możemy też obserwować problemy małżeńskie Stu i Marcy (stawiam, że w kolejnym sezonie wróci ona do Charliego) oraz samego Runkle, który stara się zachować przy sobie Lizzie. Dzięki tej ostatniej udało się wyciągnąć na przyjęcie Hanka, gdyż użyła podstępu - zaprosiła go do "pustego" mieszkania a on oczywiście nie mógł się oprzeć ;) Finał odcinka to bójka między pisarzem a Tylerem, który zdradza Beckę z Kali. Myślę, że to ciekawy wstęp do finału. Mam nadzieje że go nie spaprają i nie zrobią znów wyjazdu Hanka po to tylko by wrócił w 6. sezonie z powrotem, bo byłaby to bzdura! Odcinek oceniam na 8/10 - solidny.

Tyler i Hank mają do pogadania

poniedziałek, 26 marca 2012

Spartacus s02e09 - "Monsters"

Grupa gladiatorów musi się zjednoczyć i nauczyć współpracować.... i to szybko !!

    Serial o gladiatorach nabrał ostatnio tempa i nie popuszcza także i w tym odcinku. Wydarzenia biegną w kierunku epickiego finału, jak przystało na tak "komiksową" historię.
    W aktualnym epizodzie mamy przyjemność oglądać grupę Spartacusa jak zacieśniają więzi. Aby poprawić stosunki w zróżnicowanym etnicznie gronie, przywódca postanawia .... skołować wino i zorganizować zawody sportowe. Co do tego pierwszego, to rzeczywiście jestem w stanie uwierzyć, że mogło pomóc, aczkolwiek ciężko jest przyjąć fakt, że po zwykłych zapasach Oenomaus wybacza Gannicusowi bzyknięcie żony... Trochę to naiwne było, ale widać że Twórcy chcieli pewne wątki zakończyć i postanowili to zrobić w ten a nie inny sposób.
    Znacznie ciekawiej dzieje się u Glabera. Tam intryga pogania intrygę. Illithyia dociera do domu, gdzie zastaje męża w objęciach Seppii. W ostateczności cała trójka kobiet w domu (żona pretora, jego kochanka i Lucretia) knuje intrygę przeciw panu domu. Wątek znajduje świetny finał w momencie, gdy podjudzona Seppia targa się na życie Glabera :) Więcej nie zdradzę, ale fajnie wszystko rozwiązano. Jak należy się domyśleć - nie wszystko poszło zgodnie z planem.
    W finałowych scenach, armia rzymska odnajduje i atakuje grupę Spartacusa. Gladiatorzy od paru dni ćwiczyli odparcie ewentualnego szturmu. Tym razem to ponad ich siły i muszą uciekać na Wezuwiusza.
Ten odcinek zawierał przy okazji wspomnianego szturmugenialne efekty, świetne choreografie walk, dosłownie o klasę wyżej niż początek sezonu. Zwłaszcza płonące kamienie z katapult spadające wśród grupy gladiatorów robiły wrażenie. Strasznie jestem ciekaw co scenarzyści przygotowali nam na finał, bo już ten odcinek dawał przedsmak czegoś epickiego.
   Podsumowując, dałbym ocenę 10/10, bo wszystkiego było po trochu i dobrze wyważone. Jeden z lepszych epizodów Spartacusa, ze wszystkimi ważnymi postaciami i wprost genialną grą aktorską (Craig Parker !! ). Zaszła zmiana w porównaniu z niemrawym początkiem drugiego sezonu. Nie mogę się doczekać finału i kolejnych sezonów !!

Supernatural s07e17 - "The Born-Again Identity"

    Przyznam, że Supernatural zaczyna chyba pomału wychodzić na prostą. Dzieje się tak z prostego faktu, o którym wspominałem: powrót dwójki znakomitych aktorów do obsady! Zdecydowanie ożywiło to serial !!
    Fabuła odcinka skupia się tym razem na Samie, któremu Lucyfer w głowie nie daje już normalnie funkcjonować. Co i rusz budzi go, utrzymując faceta bez snu przez kilka dni pod rząd, śpiewa, naśmiewa się itd. Mark Pellegrino jest w tej roli genialny ! Zdecydowanie w LOSTach nie miał szans pokazać takiego kunsztu jak tutaj. Najlepsze jak śpiewa "Good Morning to you..." :D Sam Winchester zostaje zabrany do szpitala psychiatrycznego. Dean robi wszystko, by go wyciągnąć. Odnajduje niejakiego Emanuela - uzdrowiciela o nadnaturalnych zdolnościach. Kiedy go spotyka, okazuje się nim być dosłowny klon Castiel'a ! Mamy zatem powrót Mishy Collinsa. Starszy z braci Winchesterów zabiera Emanuela w podróż na ratunek Samowi. W tym czasie w szpitalu młodszy brat pomaga pacjentce, którą nawiedza duch. W sumie króciutki wątek, ale dał odetchnąć od głównej osi fabuły. Dean wraz z dziwnym uzdrowicielem napotykają po drodze demony, w tym Meg (kolejny powrót do serialu! choć akurat w tym przypadku słaby IMO). Wyjaśnia się, że Emanuel jest poszukiwany przez samego Crowleya. W rzeczywistości jest to bowiem Castiel, który w jakiś sposób nie pamięta swojej przeszłości, nie wiadomo jak się znalazł (myślę, że Bóg jednak się wmieszał w tok wydarzeń). Dean zawiązuje z Meg tymczasowy sojusz po to, by móc dotrzeć do brata z pomocą. Pod szpitalem Castiel jest zmuszony do walki z demonami, które opanowały psychiatryk. Dzięki temu wszystko sobie przypomina. Odcinek kończą sceny pokazujące jak anioł przejmuje udrękę Sama na siebie, a Meg zaczyna pracę w szpitalu. Oznacza to, że Crowley się nadal interesuje aniołem i moim zdaniem bankowo obie postaci wrócą jeszcze w tym sezonie.
   Podsumowując, stało się tak jak mówiłem: powrót dwóch genialnych aktorów od razu rozruszał serial, oby już tak na stałe. Widać było brak świeżości w ostatnich odcinkach. Tak barwni aktorzy jak Misha Collins czy Mark Pellegrino stanowią właśnie klucz do Supernaturala (bracia Winchester już mi się przejedli :/ ) Oceniłbym ten epizod jako jeden z najlepszych w sezonie i w ogóle jeden z fajniejszych w całym serialu, 9/10 !

Castiel w końcu wraca!

niedziela, 25 marca 2012

Fringe s04e15 - "A Short Story About Love"

    Po bardzo pozytywnej recenzji mojego przyjaciela byłem nastawiony, że ten odcinek mniej więcej dorówna poprzedniemu. Niestety zawiodłem się trochę. Nadal jest to w miarę wysoki poziom, ale tylko dzięki jednemu wątkowi, o czym poniżej.
    Fabuła epizodu kręci się wokół śledztwa ws. jakiegoś faceta, który atakuje wdowy. Zabija je, ale tuż przed śmiercią zdają się one widzieć w nim ukochanego. Sprawę tygodnia uważam za raczej kiepską, żeby nie powiedzieć "z dupy wziętą". Zły pan (grany przez ciekawego aktora - Michaela Massee - szkoda go do tak błahej roli) ma jakieś blizny, nie wyjaśniono skąd, po prostu ma a inni zdają się tego nie zauważać :/. Drugim, znacznie ważniejszym wątkiem jest śledztwo Waltera nt. tego co się stało w trakcie zniknięcia Septembera ze stołu operacyjnego. Walter sprowadził sprzęt do odczytywania nagrań z kamer w super-zwolnionym tempie. Tu mała dygresja: wiem że Fringe nie jest serialem naukowym, ale zwykle są silnie osadzeni w nauce, a tym razem taka bzdura, że ja pierdole!!! Kamera nagrywa 30 kl/s a nagle Walter z pomocą magicznego sprzętu potrafi podejrzeć wydarzenia o długości mikro- czy nanosekund, czyli takie które są w stanie mieć miejsce z 1000 razy pomiędzy jedną a drugą klatką obrazu - FAIL producentów... Wracając, nasz ulubiony naukowiec odkrywa, że September został zabrany przez dwóch innych obserwatorów, ale wychodząc zdołał wszczepić coś w oko Petera. Walter natychmiast dzwoni do syna, który zamierzał właśnie wyjechać z powodu Olivii. Wątek uczuć młodego Bishopa do agentki FBI przewija się przez cały odcinek. Ogółem tematem przewodnim jest "miłość". Do tego stopnia, że miałem ochotę się porzygać oglądając ten epizod Fringe. Bo oczywiście końcówka jest iście romantyczna - miłość zwycięża, smok pokonany, księżniczka jest dziewicą, blablablablabla........ 

Peter ma okazję przebadać "beacon"

    A zatem: śledztwo tygodnia - SSIE, wątek uczucia Peter-Olivka - spaprany moim zdaniem i może nie jakiś strasznie zły ale nielogiczny jak na Fringe, jedyne co ratuje odcinek i podciąga mu ocenę to wątek obserwatorów. Bowiem tropem tego co znalazł Walter na taśmach kamery podąża Peter i udaje mu się trafić do kryjówki obserwatorów !! Dzięki temu dowiadujemy się, że zieleń symbolizuje właśnie tych osobników. Oprócz tego, okazuje się, że tajemniczy obiekt w kształcie spiralnego pocisku to rodzaj "latarni", która pozwala przywrócić do uniwersum Septembera, którego inni odcięli od świata (jak sam twierdził, bo póki co jest to wszystko dość zagadkowe: co to znaczy odcięli i czy "beacon" ma jeszcze jakieś inne zastosowania ??? ).
    Technicznie, spodobał mi się sprzęt obs-ów, fajnie zrobiony. Ich pokój miał taką charakterystyczną scenografię, bardzo oszczędną. Co do charakteryzacji złego pana, miałem wrażenie że była nierówna - raz jego blizny są mocniejsze, raz łagodniejsze, dziwne to było, ale może ta postać wyjaśni się później, może jednak nie jest tylko na jeden odcinek. Plusa zalicza ekipa serialu za fajny easter egg: białe tulipany, symbolizujące odkupienie.
    Podsumowując, wystawiłbym notę 8/10 - podciągniętą za sporą dawkę mitologii serialu, ale gdyby nie to , dałbym chyba z 6,5/10 za wątki miłosne słodkie do obrzygania - to nie pasuje do Fringe'a.

sobota, 24 marca 2012

Alcatraz s01e11 - "Webb Porter"

    Najnowszy odcinek Alcatraz nie przyniósł żadnych rewolucji jeśli chodzi o fabułę, ale pewne rzeczy posunął do przodu mimo wszystko.
   Scenariusz epizodu tym razem toczy się wokół sprawy jednego z " '63 " o nazwisku Webb Porter. Człowiek ten przeżył w dzieciństwie tragedię - własna matka chciała go utopić. Przez to zaczął słyszeć ciągły dźwięk w głowie, doprowadzający go do szaleństwa i morderstw. W Alcatraz dr Sangupta zastosowała innowacyjną - jak na tamte czasy - muzykoterapię. W ten sposób facet zainteresował się pięknem muzyki. W 2012 roku wraca i zaczęły ginąć młode kobiety. Złapanie tego więźnia jest o tyle ważne, że posiada odpowiednią grupę krwi z domieszką srebra koloidalnego. Tę samą grupę krwi co leżąca w śpiączce pani doktor. Dlatego Webb Porter musi dotrzeć do nowego więzienia żywy, i to szybko! Złapanie go nie będzie proste. Koniec odcinka przynosi nam oczekiwane rozwiązanie - dr Sangupta budzi się. Nieoczekiwanie za to, Rebecca odkrywa taśmę z '63 i znajdującą się tam panią doktor z więźniem...
   Podsumowując, epizod nieźle wprowadza w finał. Oceniłbym na 8,5/10 - jest to w dużej mierze sprawką świetnego aktora charakterystycznego (Rami Malek), który gra tytułowego więźnia. Jestem pozytywnie nastawiony do finału, który zostanie wyemitowany w dwóch odcinkach już w tym tygodniu. Pomimo tego, nie sądzę by Alcatraz dostało drugi sezon i bardzo płakał nie będę. Świetny pomysł spaprano schematycznymi odcinkami.

Webb Porter jest utalentowanym skrzypkiem - jeden z ciekawszych więźniów...

How I Met Your Mother s07e19 - "The Broath"

    Odcinek kontynuuje chyba najciekawszy wątek tego sezonu, czyli związek Barneya i Quinn. Przebijają się też echa kłótni Robin i Teda. Ogółem epizod zaczyna się przysięgą 'Bro Oath', czyli skrótek 'Broath'. Ted musi przysiąc Barney'owi, ubranemu w kostium mnicha, że nie powie przyjaciołom o tym że Quinn jest striptizerką. Co z tego wyniknie, nie będę spoilował, ale przyznaję, że po raz kolejny Twórcy serialu znaleźli sposób na świetną narrację, widać że mają jeszcze w zanadrzu trochę pomysłów. Bardzo lubię nową dziewczynę Stinsona, myślę że świetnie wpasowała się w ekipę serialu i sądzę że zostanie na dłużej (stawiam że to z nią Barney się ożeni).
   Pomimo tego i tak sądzę, że How I Met Your Mother powinno się skończyć po 8. sezonie. W ten sposób mamy zagwarantowane że ostatnie dwa sezony jeszcze będą utrzymywać całkiem fajną jakość.
Wracając do odcinka, oceniam na solidne 8/10 - zasłużone dzięki niezłemu pomysłowi na epizod.

środa, 21 marca 2012

Star Trek VI "The Undiscovered Country"

  
     Szósta kinówka Star Treka to ostatni z serii filmów z udziałem całej klasycznej obsady. Od początku odnosi się wrażenie, że twórcy chcieli się w ten godny sposób pożegnać, kończąc 25-letnią przygodę z serialem. I należy przyznać, że robią to w dobrym stylu.
     Fabuła filmu toczy się wokół kryzysu w Imperium Klingonów. Otóż na Praxis - księżycu należącym do wymienionej rasy - dochodzi od gigantycznej eksplozji, która rozrywa ciało niebieskie w drobny mak. W związku z tak poważną sytuacją dochodzi do rozmów pomiędzy Klingonami a przywódcami Federacji (wśród nich m.in. Spock). Kapitan Kirk, pomimo swej wielkiej niechęci i nieufności, dostaje rozkaz udania się statkiem Enterprise na rubież przestrzeni Federacji i powitania ambasadora Imperium. Obaj spotykają się na uroczystej kolacji, na której wychodzą wzajemne niechęci dwóch ras. Po zakończeniu krótkiego pobytu Klingonów na Enterprise dochodzi do niespodziewanych wydarzeń: statek Kirka oddaje strzały w kierunku okrętu Imperium, a na sam pokład dostają się tajemnicze postaci i mordują większość załogi, w tym ambasadora. To punkt zwrotny akcji filmu, od tej pory nabiera ona tempa. Bohaterowie muszą zmierzyć się ze spiskiem mającym na celu rozchwianie ledwo osiągniętego porozumienia i równowagi w kosmosie, jednocześnie sami znajdą się w poważnym zagrożeniu. Przyznaję, że cały scenariusz jest dobrze napisany, mamy tu wszystko co powinno być - walki, humorystyczne dialogi, szczyptę niepewności co do losu bohaterów i rzecz jasna szczęśliwe zakończenie (nie mogło być inaczej ;) ).
    W dziedzinie efektów niewiele się zmieniło. Nadal stosowano animację z użyciem modeli statku USS Enterprise oraz scenografie te same (co nie znaczy złe!) co w poprzednich kinówkach. Zrobiony 3 lata później Star Trek Generations pokazuje, że na tamte czasy szósty film serii był już trochę zacofany, ale mimo to ogląda się to przyjemnie.
   Po raz ostatni mamy tu przekrój całej obsady klasycznego Star Treka. Kilku aktorów się zdecydowanie wyróżniało: William Shatner, Leonard Nimoy, James Doohan, DeForest Kelley. Cała czwórka stanowi moim zdaniem rdzeń, bez którego ani serial ani filmy nie byłyby tak dobre. Liczę, że w kręconym właśnie Star Treku 2 znów ujrzymy kogoś ze starej ekipy. Wprawdzie nie można bez końca robić pętli  czasowych i bawić się w alternatywne światy (dzięki czemu mógł się pojawić Spock), ale byłoby fajnym smaczkiem wstawienie któregoś z aktorów, może jako jakąś postać w tle lub w futurospekcjach....
    Podsumowując, Star Treka VI oceniam na 8,5/10, uważam że z sześciu filmów z klasyczną obsadą ten znalazłby się na drugim miejscu (zaraz za ST IV, trzeci byłby ST II). Poleciłbym go nawet osobom niezainteresowanym samym uniwersum. Zaś ogólnie, uważam że pierwsze sześć kinowych filmów Star Trek to kawałek dobrego kina, może czasem nierównego fabularnie, mniej efektownego (w porównaniu do dzisiejszych obrazów), ale takiego które wciąż bawi i zmusza do myślenia. Właśnie zabrałem się za kolejną kinówkę, już z obsadą 'New Generations', recenzja wkrótce.

\\//_ Live Long And Prosper...

wtorek, 20 marca 2012

Californication s05e10 - "Perverts & Whores"

    Californication nadal w 5. sezonie potrafi być świeże i zabawne, niestety ostatni odcinek, a także ten aktualny, odeszły od tego wysokiego poziomu. 
    Tym razem dostajemy niby sporo zabawnych scenek i gagów, ale większość z nich nie była aż taka super. Już chyba nudzę z tym, ale Charlie ma najlepszy wątek w tym sezonie. Hank jak dla mnie trochę się znudził, niby szukał nowego agenta, trafił do domu znanego reżysera. Nie wiem po co nagle wyciągnięto jakąś prostytutkę, którą poznał milion lat temu w którymś z poprzednich sezonów, w sumie takie z dupy to było :/ Część odcinka została poświęcona wątkowi Karen i Becky, ale nic tam się IMO nie wydarzyło, Tyler niby czymś skrzywdził córkę Moody'ego, ale jak dla mnie wyjaśnienie też było z dupy. W ogóle odcinek w większości był z dupy. Może to dlatego, że mój dzień też taki był... nvm :P 
... wracając do recenzji, wystawiłbym najnowszemu Californication notę 7/10, ale to podciągniętą za genialną grę aktorską Evan'a Handler'a (Emmy dla tego Pana pl0x !!!! )

niedziela, 18 marca 2012

Spartacus s02e08 - "Balance"

   Nadszedł czas na kolejny odcinek Spartacusa. Po ostatnich epizodach batalistycznych przychodzi spokojniejsza fabuła, ale tylko pozornie.
    Grupa gladiatorów poczyna sobie coraz sensowniej. Nowe nabytki (czyli Germanie) są szkoleni przez Oenomausa. W tym samym czasie Gannicus przyprowadza Illithyię do kryjówki Spartacusa i reszty. Liczył na to, że przywódca rebelii będzie mógł zemścić się na Glaberze za morderstwo swej żony. Nie jest to tak proste, bo Spartacus nie chce stać się zaprzeczeniem osoby, w którą kiedyś wierzyła Sura. Aktualna kochanka protagonisty - Mira - postanawia zabić Illithyię za niego, przed czym w ostatniej chwili zostaje powstrzymana. Porwana żona Glabera robi co może by zyskać sobie wolność - obiecuje zwrot mienia Rzymianinowi, mówi Spartacusowi, że nosi jego dziecko (zaklina się że to prawda). W końcu uknuto ciekawą intrygę, by zyskać coś z porwania żony pretora. W tym samym czasie w jego domu coraz śmielej sobie poczyna Seppia oraz Ashur, który wykorzystuje Lucretię jak mu się żywnie podoba. Przynosi jej to ciekawe odkrycie - orientuje się, że to Glaber kazał zamordować brata Sepii, o czym ją później informuje. Myślę, że przyniesie to nam bardzo ciekawe wydarzenia w najbliższych odcinkach (wróżę że w finale pretor zginie z jej ręki). W końcowych scenach odcinka dochodzi do spotkania Spartacusa z Glaberem. Ten drugi (miał wymienić wagon uzbrojenia za "ukochaną") nie dba o los żony w rękach porywaczy i zaczyna bójkę, w której czynny udział biorą 'oddziały specjalne' Ashura ;) Na szczęście gladiatorom udaje się uciec.
    Podsumowując, odcinek bardzo dobry, widać że serial jest w dobrej formie i dostanie na 100% kolejny sezon. Podobają mi się intrygi które coraz bardziej mieszają, wciąż nie znikają nam Gannicus i Doctore, a to tylko wychodzi na dobre serii. Grupa Spartacusa w końcu zaczyna myśleć i działać w kierunku, w którym powinni - wszczynania buntu w Italii. Jednocześnie w domu Battiatusa (aktualnie Glabera ) dzieje się sporo i sądzę, że to tam rozegrają się kluczowe dla sezonu sceny. Ocena 8,5/10.

W domu pretora Glabera kobiety walczą o jego względy i władzę....

Machete

       Któregoś dnia, za namową przyjaciela, obejrzałem w końcu słynną "Machete" Rodriguez'a. Muszę przyznać, że film przeszedł moje oczekiwania i nie mogę się już doczekać kolejnych części.
     Zacznijmy od tego, iż bardzo lubię inny film tego reżysera - Sin City. Dlatego z ciekawością podchodziłem do opisywanego w niniejszej recenzji dzieła, pomimo oczywistej odmienności w gatunku, klimacie itp. Widać jednak w obu filmach rękę tej samej osoby. Nie umiem tego jasno określić, wydaje mi się, że czuje się to właśnie w postaciach a przede wszystkim - sposobie w jaki są przedstawiane i jak każda z nich jest na swój sposób specyficzna. Myślę też że u Rodrigueza charakterystyczne są niektóre ujęcia, tzn inna praca kamery ale mam tutaj na uwadze także większą odwagę w tworzeniu scen brutalnych i nagości.

Z Machete lepiej nie zadzierać, zwłaszcza gdy siedzi na motorze z minigunem.

      Fabuła filmu opowiada historię Machete - tytułowego byłego agenta (grany przez znakomitego Danny'ego Trejo). Musi on stawić czoła szajce mafijnej powiązanej z senatorem John'em McLaughlin (w tej roli, zaskakująco, Robert De Niro - nie spodziewałem się ujrzeć aktora tej klasy w tego typu kinie). Tenże jegomość planuje rozszerzenie nienawiści do imigrantów z Meksyku po to, aby móc na nich zarabiać. Jego prawą ręką jest Michael Booth (którego gra Jeff Fahey - 'Lapidus' z LOSTa). To on głównie brudzi sobie ręce przy wykonywaniu poleceń senatora. Rzecz jasna wszystkiemu próbuje zapobiec wspomniany Machete. Dostaje on do pomocy dwie piękne kobiety - detektyw Sartana (Jessica Alba) oraz Luz (Michelle Rodriguez). Obie wprowadzają sporo życia do filmu, zaryzykuję też stwierdzenie, że to chyba najlepsza rola w jakiej widziałem Michelle - w końcu postać która jest z krwi i kości a nie tylko 'sieka-sieka-sieka'. Myślę że o mocy tego filmu stanowi właśnie super dobrana obsada, wiele znanych twarzy się przewija, przy czym widać że ekipa bawiła się setnie na planie i to 'przecieka' do samego obrazu.
      Co do spraw technicznych, spodobała mi się muzyka, świetne klimaty, czasem niepokojąca a czasem wręcz przeciwnie - pełna akcji i humoru. Przede wszystkim wprowadza prawidłowy nastrój do danej sceny. Co do efektów to są niezłe, szczególnie w finałowych scenach. Bardziej jednak zwróciłbym uwagę na pracę kamery, bo wydaje mi się ona jakaś....bogatsza niż w standardowych produkcjach.
      Sam film miejscami powinno się oglądać "z przymrużeniem oka", a to dlatego że Rodriguez bawi się konwencją, nieraz wchodząc w 'gore' a innym razem ocierając się o granice porno (scena w basenie FTW - jeszcze Lindsey Lohan nie była tak zaćpana i jakoś wyglądała :D ). Muszę wspomnieć o jednej, niewielkiej, wadzie filmu - finał trochę nużył i zasypiałem w jego trakcie dopóki nie pojawiły się pielęgniarki w mini :P 

Aktorki wniosły sporo dobrego do tego filmu, fajne role obu pań

      Szczerze, sądziłem że nie spodoba mi się tego typu kino - w końcu Rodriguez jest, jak to określił mój przyjaciel, 'protegowanym' Tarantino, na którego mam uczulenie i nie mogę zrozumieć powszechnej masturbacji nad jego produkcjami. Tym razem pozytywnie zostałem zaskoczony, nawet bardzo pozytywnie. Polecam ten film! 8,5/10

sobota, 17 marca 2012

Supernatural s07e16 - "Out With The Old"

      W końcu, po długiej przerwie zaczynają wracać seriale. Supernatural zaliczył dość udany come-back. Tym razem mamy odcinek, który nareszcie pcha główną oś fabuły - Lewiatany - w przód. 
         Sam i Dean zajmują się dziwną sprawą przeklętych przedmiotów, ale tak na prawdę nie to jest istotne. Ważny jest tak na prawdę wątek kobiety, która chce wykupić sporą ilość domów w okolicy. Okazuje się, że to Lewiatan, będący na usługach Dicka Romana. Do serialu na chwilę wrócił też informatyk - Frank. Postać pojawia się parę razy w trakcie rozmów telefonicznych z Deanem. Niestety...koniec odcinka najprawdopodobniej oznacza też koniec Franka :/ Co do Lewiatanów - cieszę się, że w końcu twórcy ruszają tę sprawę w przód. Dowiadujemy się, że Roman skupuje ziemie w całych Stanach. Pomniejszy Lewiatan złapany przez protagonistów serialu twierdzi, że potwory chcą stworzyć laboratoria, żeby.... wyleczyć raka !!! W tym momencie miałem minę z gatunku "WTF 0_o ", w każdym razie chyba szykuje się nam niezły zwrot akcji w głównym wątku fabuły 7. sezonu.
        Szkoda mi było, że nie wrócił Mark Pellegrino, znów chciałbym zobaczyć Lucyfera, a tak tylko widzimy reakcje Sama (zabójcza scena, gdy mówi że właśnie w głowie leci mu 'Stairway to heaven' po raz 50-ty pod rząd xD ), same reakcje to jednak za mało. Ale dobrze że scenarzyści troszkę odważniej mieszają, być może ten serial będzie do uratowania (zakładając że wróci parę ciekawszych postaci z poprzednich sezonów).
        Podsumowując, odcinek oceniłbym na 8/10 , głównie za końcówkę, gdyż 'sprawa tygodnia' nie była porywająca, ale też dużej części odcinka nie zabrała. Z nadzieję oczekuję kolejnego epizodu.

Lewiatany w końcu wracają

czwartek, 15 marca 2012

Star Trek V - The Final Frontier

    Piąta z klasycznych kinówek Star Treka w końcu odrywa się od tematu 'Project Genesis'. Twórcy poruszyli zupełnie nowy temat, dość nietypowy, który mógłby się przerodzić w coś ciekawego. Jak to wyszło w praktyce, postaram się opisać w niniejszej recenzji.
    Tym razem mamy do czynienia z pewnego rodzaju "przegrupowaniem" ekipy kapitana Kirka. Po ostatnich akcjach został on bowiem degradowany właśnie do tego stopnia. Otrzymał za to dowództwo nad statkiem USS Enterprise-A . Na początku filmu widzimy jak załoga męczy się z nieskończoną wciąż maszyną. W tym samym czasie, w odległym zakątku galaktyki, na planecie zwanej 'Nimbus III', tajemniczy osobnik bierze jako zakładników trójkę ambasadorów: Federacji, Klingonów i Romulan. Może to wywołać ciężki konflikt między tymi trzema potęgami, stąd Enterprise zostaje natychmiastowo wysłany w tamtym kierunku. Na miejscu okazuje się, że tajemnicza osoba to Sybok, Vulkanin-renegat. Jego dążenia wplątują załogę Kirka w podróż do centrum galaktyki (skąd nie powrócił dotąd żaden statek). Do tego momentu film jest bardzo dobry, poznajemy słabości głównych bohaterów, ich lęki. Mamy także jak zawsze genialnie dialogi między postaciami. Niestety wątek Boga został moim zdaniem spaprany: nagle okazuje się, że na planecie w centrum wszechświata jest jakaś istota strzelająca z oczu piorunami - trochę to ..... tanie :/


    Efekty zarówno dźwiękowe jak i wizualne stoją na typowym poziomie, zbliżonym do poprzednich filmów kinowych tej serii. Fabularnie, jak już wspomniałem można by sporo zarzucić, ale w ostatecznym rozrachunku dobrze się to oglądało. Fajnie, że pokazano jak załoga Enterprise relaksuje się na Ziemii, to uczyniło z nich postaci bardziej ludzkie. Niezapomniana jest scena gdy McCoy z Kirkiem tłumaczą Spockowi zasady pikników :D Zaryzykuję stwierdzenie, że główny wątek był w piątej kinówce najmniej istotny akurat. Niestety nie świadczy to zbyt dobrze o tym filmie :/
    Podsumowując, można by wystawić ocenę 6,5/10 - inne Star Treki też mają fajne dialogi itd. stąd tę część można nawet pominąć bez większych strat, dla zainteresowanych uniwersum jednak - rzecz warta zobaczenia.

Californication s05e09 - "At the movies"

     W tym odcinku gościmy na planie filmu, który powstaje w reżyserii Stu, a za poprawki scenariusza odpowiada Hank. Kiedy jedna ze scen nie wychodzi, ekipa robi sobie przerwę. Moody'ego nachodzi młoda aktorka, która chce by jej rola uległa poszerzeniu. Nie muszę chyba pisać jak to się kończy ;) Lepszy w tym epizodzie jednak był wątek Charliego, do którego wpada Tyler - chłopak Bekki - i prosi o bycie jego agentem. Runkle ma opory, zwłaszcza widząc niechęć Hanka. Ostatecznie jednak, zgadza się i na udowodnienie odstawia jedną ze swoich hitowych akcji. Tego nie da się opisać, trzeba zobaczyć :) Charlie Runkle staje się tym dla Californication, kim jest Barney dla HIMYM.
     W ogólnym rozrachunku odcinek niezły, ale miejscami trochę smętny, stąd dam 7/10.

niedziela, 11 marca 2012

Spartacus s02e07 - "Sacramentum"

     Drugi sezon serialu dwa odcinki temu osiągnął apogeum fabularne i od tamtej pory dostajemy równe epizody ze sporą ilością akcji, tak jest oczywiście i tym razem.
    Wydarzenia w tym odcinku nawet trochę przyspieszają. W ekipie Spartacusa pojawia się bardzo duża grupa Germanów, których uwolnili w Neapolu. Główny bohater wraz z Crixusem zaczynają podejrzewać, że to nie przypadek iż Agron wybrał właśnie ten statek spośród innych. Wszystko jednak później się wyjaśnia i cieszę się, że Twórcy nie zepsuli mi tej postaci, bo lubię typa! Germanie to swojskie chłopaki, ale trochę za dużo się bawią no i są "trochę" inni niż reszta całej zgrai. Cieszy też ozdrowienie Oenomaus'a, który dołącza do uczt. Wątek znajduje kulminację w bójce jaka wybucha po tym jak przywódca nowo-przybyłego plemienia próbuje zgwałcić Naevię. Jej honoru niespodziewanie broni... Agron, który dotąd negatywnie wyrażał się o galach, z Crixusem na czele. Spartacus zabija wodza Germanów (odcięcie połowy głowy tępym gladiusem uważam za kretyństwo twórców), a ci - zgodnie z zasadą "silniejszy od naszego Pana jest naszym nowym Panem" - przyłączają się, co znacznie poszerzy szeregi buntowników. Drugi wątek odcinka, to akcja w domu Glabera. Aszur do woli używa sobie na Lucretii, korzystając ze swobody jaką daje mu wkradnięcie się w łaski pretora. Illythia wraz z wdową bo Batiatusie uknuły spisek wg. którego miały zmusić Gannicusa do ataku na Glabera pod nieobecność większości kontyngentu. Muszę przyznać że cała ta część epizodu zakończyła się w co najmniej niespodziewany dla mnie sposób. Wrażenie na mnie robiło też ukrzyżowanie, będące przestrogą dla tych, którzy zechcieliby choćby wspomnieć o Spartacusie. Szkoda mi trochę ekipy Aszura, która w tym odcinku ewidentnie odgrywała tło i rolę 'kafarów' :/ 
   Podsumowując, Spartacus rozkręcił nam się na dobre, mamy powrót dwóch fajnych postaci (Gannicus i Doctore), całkiem fajne choreografie walk, nieokrzesanych Germanów (i ich kobiety, prawdziwe Walkirie z nich :P ). Aktorstwo serialu nadal stoi na wysokim poziomie, może oprócz drewnianego Liam'a McIntyre :/ Ogółem oceniam odcinek na 9/10 :)

Na prawdę niezła scena ukrzyżowania, Glaber zamierza trzymać ewentualnych zdrajców w strachu

Person of Interest s01e17 - "Baby Blue"

    Po ostatnim - średniawym - odcinku debiut tego sezonu wraca do świetnej dyspozycji! Tym razem mamy wszystko: akcję, genialne dialogi, wracają dawno nie widziane postaci. Ostatnio trochę tego zabrakło, może 'sprawa tygodnia' nie była zbyt rewelacyjna, a może zawiodło coś innego. Teraz to nie istotne, bo Person of Interest wraca do gry!
    Fabuła epizodu tym razem toczy się wokół sprawy.... niemowlaka, którego numer podała Maszyna. Reese i Finch jednocześnie muszą badać sprawę dziewczynki i opiekować się nią. Wynika z tego wiele śmiesznych sytuacji i dialogów, np. gdy dziecko ucieka Finchowi lub gdy Carter dowiaduje się, że z dziewczynką został Reese jako opiekun ;) Drugim wątkiem jest powracający do serii Elias, a konkretnie Moretti - jego ojciec, który wyszedł z więzienia i którego ochrania detektyw Carter. Oba wątki łączą się w zaskakujący sposób, gdyż Reese jest zmuszony prosić mafiozę o przysługę. I tu następuje jeden z niewielu minusów odcinka: stawiałem, że Elias to 'old-school' mafia z zasadami, niestety się myliłem :/ Wątek kończy się w dość interesujący sposób, który zapowiada kontynuację w następnych epizodach. Co ciekawe, po raz kolejny pojawia się mafia z Europy Wschodniej, tym razem Chorwaci (chociaż ja bym powiedział, że bardziej jest to Europa Południowa :P ) Genialnie wypadła scena gdzie Reese wbija im do baru i zdobywa informacje swoim sprawdzonym sposobem :) W każdym razie, ten odcinek zawierał idealną mieszankę akcji, spokojniejszych momentów, dobrych dialogów i aktorstwa.

Mała Leila Smith wprowadzi trochę zamieszania w życie dwójki protagonistów
    Co do tego ostatniego, to cieszy fakt powrotu Enrico Colantoni'ego grającego Eliasa. To świetnie zbudowana, ciekawa postać i liczę, że w finale sezonu nastąpi jeszcze jakiś ciekawy fabularny 'twist' z nim.
    Podsumowując, odcinek oceniłbym na solidne 9/10. Widać w tym serialu rękę dobrych producentów i scenarzystów. Person of Interest udowadnia, że ma potencjał do opowiadania ciekawych historii.

sobota, 10 marca 2012

Big Bang Theory s05e19 - "The Weekend Vortex"

    Kolejny genialny odcinek serialu. Znów Sheldon masakruje wszystkich swoim śmiechem. Ale po kolei...
    Osią tego epizodu jest weekendowe granie w SWTOR, na które się umówiła czwórka głównych bohaterów. Mieli spędzić 48h bez dziewczyn, jak za dawnych lat grając w MMO. Niestety Amy wyciąga Sheldona na urodziny swej 93-letniej ciotki. Dzięki temu otrzymujemy jeden z lepszych motywów odcinka - Sheldon szukający dla niej prezentu w sklepie... a jakże - komiksowym :D Oprócz tego fajny jest motyw Penny doradzającej Amy jak postępować z trudnym, bądź co bądź, chłopakiem. Fajnie się robi kiedy grają w jakąś odmianę beer-ponga. Pod koniec musiała się też pojawić niezawodna matka Howard'a . W każdym razie BBT w dobrej kondycji, nie ma co więcej pisać. Ocena 8/10.

In Time

   O, w końcu napiszę recenzję tego filmu. W sumie już oglądałem to parę dni temu, ale jakoś teraz znalazłem czas.
    Fabuła opiera się tutaj na fakcie, że ludzie osiągnęli nieśmiertelność. W związku z tym, by uniknąć przeludnienia planety, stworzono system, gdzie po osiągnięciu 25. roku życia każdemu zostaje jeszcze rok. Cała populacja ma wszczepione zegary. Czasem można handlować (zastąpił on normalną walutę). Cennymi minutami płaci się w zakładach pracy, cenne miesiące obstawia się w hazardzie. W ten sposób potworzyły się głębokie podziały społeczne (nasilone strefowym podziałem kraju) - jedni żyją w nieskończoność, a inni muszą walczyć o każdy dodatkowy dzień życia.
    W tym "gorszym" (ale czy na pewno takim? ) środowisku wychowuje się główny bohater filmu Will Salas. Gra go, drewniany niczym Rasiak, Justin Timberlake. Poznajemy go, gdy umawia się ze swoją 50-letnią matką (graną przez Olivię Wilde - takie MILFy to ja rozumiem ! :D ) na spotkanie po pracy. Pech sprawia, że zostało jej czasu dosłownie na styk. Umiera ona dosłownie o sekundę przed spotkaniem syna. Traf sprawia, że w tym samym czasie poznaje on tajemniczego człowieka z ponad setką lat na koncie. Pomaga mu uciec przed mafią, za co dostaje w prezencie całe konto tajemniczego jegomościa. Tu zaczyna się teoretycznie akcja filmu. Muszę przyznać, że scenariusz został spaprany. Twórcy nie wykorzystali szansy na głębsze przedstawienie świata, robiąc z całej akcji prywatną wojenkę antagonisty ze wszystkimi wkoło. Teoretycznie w finale wypuszcza on dużą ilość pieniędzy (ekhm... to znaczy czasu) w obieg, taką która niszczy cały ekonomiczny system. Szkoda, bo można było pokazać np. jakieś źródła istnienia całego systemu, przeszłość, a może kogoś (takiego 'władcę marionetek') kto trzyma łapę na wszystkim i jest nieśmiertelny, albo wręcz przeciwnie - jest zwykłym 80-letnim starcem... Strasznie zwalono wątek ojca Will'a. Postać ta przewija się we wspomnieniach, co i rusz ktoś go "znał w przeszłości", więc wydawać by się mogło, że tatuś się pojawi - dupa prawda.... po chuja wspominać tyle razy kolesia i nic potem z tym fantem nie robić ????

Jeden z niewielu pozytywów filmu - Olivia Wilde :D

    Aktorstwo w tym filmie jest raczej cienkich lotów. Najlepiej prezentuje się Cilian Murphy, którego aż szkoda, że zagrał w czymś takim. Dodatkowo, Olivia Wilde jako sexy mamuśka i znany fanom Big Banga Johnny Galecki - oboje w epizodycznych rolach. Być może film mniej by ucierpiał, gdyby ról głównych nie grał drewniany Timberlake i niewiele lepsza Amanda Seyfried (z wyłupiastymi oczami :/ ).
   Efektów, jako takich, w tym dziele nie uświadczyłem - bo i nie było takiej potrzeby. Widać, że wysokobudżetowa produkcja to to nie była. Muzyka - bezpłciowa bo nie zauważyłem jej praktycznie nigdzie.
    Podsumowując, sam pomysł na uniwersum - super !!! To mogło być drugie Equilibrium lub Raport Mniejszości. Niestety zabrakło dobrego scenariusza i dobrych aktorów do ról głównych. Twórcy niby próbują stawiać egzystencjalne pytania ale do tak marnej fabuły to zupełnie nie pasuje. Stąd, film ten nie zapisze się na bank złotymi zgłoskami w historii kinematografii, ocena: 5,5/10

piątek, 9 marca 2012

Alcatraz - s01e9-10

        Ojjj.... coś długo mi się nie pisało. Powiedzmy, że miałem inne sprawy na głowie. Ale gruszek w popiele nie zasypywałem, seriale na bieżąco oglądałem ;) Alcatraz w tym tygodniu został puszczony w dwa odcinki na raz (9. i 10. epizod serii). Takie samo rozwiązanie ma zostać zastosowane we wprowadzeniu do finału sezonu, kiedy to stacja FOX wyemituje 11. oraz 12. część serialu. 
      Zacznę recenzowanie trochę od końca, tzn. od epizodu 10-tego. Otóż, nie wydarzyło się w nim praktycznie nic ciekawego. Główną postacią był porywacz Sony Burnett, który po powrocie do naszych czasów mści się na kobiecie, z którą łączyły go zażyłe stosunki. Ogółem zwykły 'proceduralny' epizod, nie wyjaśniający w zasadzie niczego w zakresie głównej linii fabularnej. oceniłbym go na 6/10 - kiepsko. Jedyny pozytyw to motyw przetaczanej krwi skazańców oraz prze-fajna pani koroner o imieniu Nikki ;)
      W kontraście stoi epizod 9-ty, opowiadający o braciach Ames. Akcja ma miejsce tym razem bezpośrednio w Alcatraz (zarówno w retrospekcjach jak i we współczesności). Pojawiają się dwaj bracia, którzy szukają dostępu do tajemniczego pomieszczenia w lochach więzienia. Agenci FBI znajdą się w kłopotach (po raz pierwszy chyba od początku sezonu, nie licząc może Hausera i miny). Co jednak w tym epizodzie jest clue, to dostajemy sporą cegiełkę co do postaci dyrektora więzienia. Nagle ten osobnik wyrasta na pierwszoplanową rolę i mam nadzieję, że jeśli Alcatraz dostanie s2 to, zgodnie z zapowiedzią twórców, serial skupi się na postaci dyr. James'a Edwin'a. W każdym razie, motyw tajemniczych drzwi powraca, pojawiają się też klucze z początku serialu (trochę zapomniane przez scenarzystów). A końcowa scena wskazuje na to, iż naczelnik 'Skały' ma jeszcze sporo w zanadrzu :) Odcinek oceniłbym na 9/10 jeden z najlepszych w tym niezbyt rewelacyjnym serialu.

od lewej: Ray Archer, Edwin James, EB Tiller - postaci drugoplanowe ciekawsze niż te z pierwszego szeregu

poniedziałek, 5 marca 2012

Spartacus s02e06 - "Chosen Path"

    Od zeszłego odcinka akcja serialu rzeczywiście przyspieszyła. Spartacus utrzymuje wysoki poziom poprzedniego epizodu. Zauważyłem też, że coraz chętniej pokazywane są nowe scenografie i komputerowe krajobrazy, daje to fajny powiew świeżości (mimo, że graficznie nie zawsze są one super).
   Fabuła z jednej strony skupia się na relacjach w grupie Spartacusa po ataku na Kapuę. Do garstki gladiatorów dołączył Gannicus, ale tylko po to by wyjaśnić do końca sprawy z nieprzytomnym po ataku Oenomaus'em (Peter Mensah w tej roli, szkoda że tak rzadko mamy tę postać :/ ). W końcu napięcie pomiędzy Crixus'em i Agron'em znajduje ujście w walce między oboma, powstrzymanej rzecz jasna przez paladyna w osobie tytułowego bohatera serialu :( Sam wątek kończy walka Gannicusa ze Spartacusem - ciekawie zrobiona choreograficznie, ale spaprana z paru względów: po pierwsze czasem któryś z nich obrywa, krew leje sie na 3 metry, a potem w tym miejscu ciała nie ma nawet rysy !! 0_o ewidentne zaniedbanie twórców; po drugie - starcie to byłoby idealną okazją do pokazania, że zawsze jest ktoś silniejszy od aktualnego mistrza, gdyby Gannicus pokonał Spartacusa, to tak właśnie by się stało, okazałoby się bowiem że główny antagonista wcale nie jest nieśmiertelnym herosem... no cóż ale twórcy spaprali i przerwali walkę w połowie :/
    Drugi wątek - ten toczący się w domu Battiatusa - miał dziś jednego bohatera: Ashur'a ! Cieszę się, że ta postać tak fajnie się rozwinęła i syryjczyk wykorzystuje swoje zdolności i wrodzony spryt by piąć się w hierarchii sługusów pretora. W aktualnym odcinku Ashur namówił Glabera na sformowanie specjalnej jednostki składającej się z dobranych różnej maści wojowników, zdolnych do zmierzenia się gladiatorami (bo zwykli legioniści nie są w stanie). Claudius chętnie korzysta z ich usług już w tym epizodzie. A sama grupa zapowiada się miodzio, zwłaszcza Egipcjanin wydobyty.... ze studni 0_o 
     Podsumowując, Spartacus w końcu się rozkręcił, nota 9/10.

Liczę, że nowy 'special-forces squad' Glabera okaże się fajnym rozwiązaniem

niedziela, 4 marca 2012

Alcatraz s01e08 - "Clarence Montgomery"

     Omawiany odcinek Alcatraz porusza problemy rasizmu, który wciąż był silny w latach 50 i 60-tych ubiegłego wieku. Agentka Madsen wraz z dr Soto badają sprawę Clarence Montgomery'ego, który był oskarżony o zamordowanie kobiety na polu golfowym. W trakcie retrospekcji z więzienia poznajemy specyficzną sytuację, gdzie dyrektor 'Skały' proponuje bohaterowi odcinka pracę w kuchni więziennej (oskarżony był kucharzem). Miałoby to wpasować Alcatraz w ówczesny trend zrównywania praw osób białych oraz czarnych. Oczywiście nie wychodzi to tak jak sobie Pan i Władca więzienia zażyczył :/ W każdym razie najważniejsze w tym epizodzie było pokazane pranie mózgu jakiemu poddawano wieźniów. Okazało się, ze metody dr Sangupty można w pewien sposób odwrócić i sprawić by człowiek zaczął sam siebie uważać za winnego popełnionej zbrodni (nawet jeśli jej nie popełnił). W obliczu tego dostajemy więc kolejny kroczek do rozwiązania zagadki tego co się stało w '63 w słynnej placówce. Odcinek oceniłbym na 8,5/10 zwłaszcza za kolejny już z rzędu świetny występ Jonny'ego Coyne (jako dyrektor Edwin James) i aktora Mahershala Ali (w tytułowej roli), którego kojarzę i cenię za udział w '4400'. Obawiam się jednak, ze z tak schematycznymi odcinkami, pomimo fajnej obsady, ten serial podzieli losy "FlashForward'a" czy "The Event" ;(

Tytułowy kryminalista najnowszego odcinka Alcatraz