niedziela, 18 marca 2012

Machete

       Któregoś dnia, za namową przyjaciela, obejrzałem w końcu słynną "Machete" Rodriguez'a. Muszę przyznać, że film przeszedł moje oczekiwania i nie mogę się już doczekać kolejnych części.
     Zacznijmy od tego, iż bardzo lubię inny film tego reżysera - Sin City. Dlatego z ciekawością podchodziłem do opisywanego w niniejszej recenzji dzieła, pomimo oczywistej odmienności w gatunku, klimacie itp. Widać jednak w obu filmach rękę tej samej osoby. Nie umiem tego jasno określić, wydaje mi się, że czuje się to właśnie w postaciach a przede wszystkim - sposobie w jaki są przedstawiane i jak każda z nich jest na swój sposób specyficzna. Myślę też że u Rodrigueza charakterystyczne są niektóre ujęcia, tzn inna praca kamery ale mam tutaj na uwadze także większą odwagę w tworzeniu scen brutalnych i nagości.

Z Machete lepiej nie zadzierać, zwłaszcza gdy siedzi na motorze z minigunem.

      Fabuła filmu opowiada historię Machete - tytułowego byłego agenta (grany przez znakomitego Danny'ego Trejo). Musi on stawić czoła szajce mafijnej powiązanej z senatorem John'em McLaughlin (w tej roli, zaskakująco, Robert De Niro - nie spodziewałem się ujrzeć aktora tej klasy w tego typu kinie). Tenże jegomość planuje rozszerzenie nienawiści do imigrantów z Meksyku po to, aby móc na nich zarabiać. Jego prawą ręką jest Michael Booth (którego gra Jeff Fahey - 'Lapidus' z LOSTa). To on głównie brudzi sobie ręce przy wykonywaniu poleceń senatora. Rzecz jasna wszystkiemu próbuje zapobiec wspomniany Machete. Dostaje on do pomocy dwie piękne kobiety - detektyw Sartana (Jessica Alba) oraz Luz (Michelle Rodriguez). Obie wprowadzają sporo życia do filmu, zaryzykuję też stwierdzenie, że to chyba najlepsza rola w jakiej widziałem Michelle - w końcu postać która jest z krwi i kości a nie tylko 'sieka-sieka-sieka'. Myślę że o mocy tego filmu stanowi właśnie super dobrana obsada, wiele znanych twarzy się przewija, przy czym widać że ekipa bawiła się setnie na planie i to 'przecieka' do samego obrazu.
      Co do spraw technicznych, spodobała mi się muzyka, świetne klimaty, czasem niepokojąca a czasem wręcz przeciwnie - pełna akcji i humoru. Przede wszystkim wprowadza prawidłowy nastrój do danej sceny. Co do efektów to są niezłe, szczególnie w finałowych scenach. Bardziej jednak zwróciłbym uwagę na pracę kamery, bo wydaje mi się ona jakaś....bogatsza niż w standardowych produkcjach.
      Sam film miejscami powinno się oglądać "z przymrużeniem oka", a to dlatego że Rodriguez bawi się konwencją, nieraz wchodząc w 'gore' a innym razem ocierając się o granice porno (scena w basenie FTW - jeszcze Lindsey Lohan nie była tak zaćpana i jakoś wyglądała :D ). Muszę wspomnieć o jednej, niewielkiej, wadzie filmu - finał trochę nużył i zasypiałem w jego trakcie dopóki nie pojawiły się pielęgniarki w mini :P 

Aktorki wniosły sporo dobrego do tego filmu, fajne role obu pań

      Szczerze, sądziłem że nie spodoba mi się tego typu kino - w końcu Rodriguez jest, jak to określił mój przyjaciel, 'protegowanym' Tarantino, na którego mam uczulenie i nie mogę zrozumieć powszechnej masturbacji nad jego produkcjami. Tym razem pozytywnie zostałem zaskoczony, nawet bardzo pozytywnie. Polecam ten film! 8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz