czwartek, 14 listopada 2013

Thor: The Dark World


      Fazę 2 kinowego uniwersum Marvela rozpoczął w tym roku co najwyżej średni (a na pewno najsłabszy z serii o tej postaci) "Iron Man 3". Jednakże od początku było widać, nawet w promocji filmu, że będzie to właściwie samodzielna historia, bez wielkiego wpływu na fazę 2. Zgoła odmienne oczekiwania panowały wobec sequela "Thora", który właśnie miałem wczoraj przyjemność obejrzeć. "Thor: The Dark World" od samego początku zapowiadał się na kluczowy dla tej fazy uniwersum obraz. Odkąd tylko pierwsze informacje o fabule i obsadzie zaczęły przeciekać, spekulowano na temat ilości światów które zobaczymy, postaci znanych z komiksów, które mogłyby się pojawić, a nawet były plotki o bezpośrednim udziale Thanosa (tajemniczy przeciwnik Avengersów ze scenki po napisach). Jak to, co widzieliśmy wczoraj ma się do powyższych plotek ?
      Zacznijmy od samej historii. Raz na 5000 lat dochodzi do koniunkcji wszystkich 9 światów połączonych z Yggdrasilem - swego rodzaju "drzewem" które spaja całe uniwersum. Ziemia - Midgard - jest jednym z nich. Kolejne dwa - Asgard, dom Thora oraz Jotunheim - mogliśmy poznać już w pierwszej kinówce z bogiem piorunów. Tym razem dostajemy wgląd w kolejne, lecz o tym za chwilę. Wspomniana koniunkcja nie jest jedynym przyczynkiem całej treści filmu. Oto bowiem odnalazł się Eter - dawna broń Mrocznych Elfów, pokonanych przez ojca Odyna, Bora. Wraz ze znalezieniem artefaktu budzą się dawni wrogowie. Malekith, przywódca elfów rusza aby zdobyć Eter. Tempo akcji w filmie jest dość wartkie i na prawdę rzadko można by się nudzić. Tym razem spory fragment historii dzieje się w Asgardzie, a część standardowo na Ziemi. Dodatkowo, pojawia się Svartalfheim i Vanaheim. Ten pierwszy bardzo ciekawy, mroczny. Drugi za bardzo IMO przypomina naszą ojczystą planetę. Spora dawka scen bitewnych przeplatana jest świetnymi scenkami humorystycznymi. Oczywiście ulubieniec publiczności, Loki dostał swoje przysłowiowe "5 minut". Jak przystało na boga podstępu, nie raz zaskakuje swymi ruchami, choć przyznać też należy że niektóre z nich były też łatwe do przewidzenia. W fabułę wpleciono wątek romantyczny Thora z Jane ale uważam że nie przekroczono w tym granicy smaku, choć momentami w Asgardzie czułem się jak na Naboo. Faktycznie pałac Odyna przypominał trochę momentami tamten z Epizodu I "Gwiezdnych Wojen". Minusem fabuły były pewnie nieścisłości i niedopowiedzenia. Czasem postaci przeczą same sobie, a czasem po prostu postępują głupio. Nie jest to jednak w mojej opinii w żaden sposób rażące, ja się w każdym razie bawiłem przednio od początku do końca. Film przy tej ilości scen bitewnych i mrocznych mógł być przepompowany patosem. Na szczęście Twórcy nie dopuścili do tego i otrzymujemy wystarczająco lekką historię, typową dla MCU (tzn. Marvel Cinematic Universe).


      Aktorstwo jest tutaj na typowym dla Marvela poziomie. Mało tu zaskoczeń, bo i obsada w 95% jest ta sama. Tak więc zarówno Hemsworth, jak i Hiddleston, Hopkins, Portman i cała reszta - odgrywają swoje role w sposób podobny do pierwszej kinówki. Nie rozumiem narzekań na grę Natalie, jak dla mnie jej postać jest wystarczająco zarysowana i charakterystyczna. Christopher Eccleston jako Malekith jest spoko, choć wielkiego szału nie zrobił IMO też. bardzo spodobał mi się Bor w wykonaniu Tony'ego Currana (znany choćby jako Datak z "Defiance"). Również super było rozwinięcie postaci Selviga oraz Darcy, scenki z nimi należą do najzabawniejszych. Nie da się nie wspomnieć o drobnej rólce słynnego z "IT Crowd" aktora: Chris O'Dowd wystąpił w 2 scenach! Pięknie puszczone oczko w kierunku fanów wyżej wspomnianej serii!
Scenografie rzeczywiście rozwalają. Asgard od czasów reżyserii Branagha tylko urósł. W pierwszym momencie gryzła się z jego wizją sala tronowa, kompletnie przemodelowana, lecz ostatecznie uznać można że tutaj była jakaś druga sala, do bardziej praktycznych spotkań. Niemniej jednak, widzimy więcej Asgardu. Oprócz tego jest są też dwa już wymieniane nowe światy. Svartalfheim do mroczna planeta pokryta wulkanicznym pyłem, robi na prawdę wrażenie. Vanaheim z kolei to Ziemia 2, tutaj za słabo wodze fantazji zostały popuszczone.


       CGI, efekty wizualne - oczywiście top class. Marvel nie mógł sobie pozwolić na nic słabszego. Zwłaszcza wszelkie efekty dotyczące broni elfów oraz SPOILER scena pogrzebu Friggi, coś pięknego i smutnego zarazem! KONIEC SPOILERA  Właśnie jeszcze jedna ciekawostka: język mrocznych elfów brzmiał bardzo ....klingońsko. Śmiać mi się chciało bo momentami oczekiwałem że wyskoczy na scenę Worf ze Star Trek: The Next Generation :D No i fryzura Thora, trochę za bardzo a'la Legolas... IMO w Avengersach było najbardziej optymalnie...
       Trójwymiar jest zrobiony jak najbardziej dobrze (a to "tylko" konwersja!). W wielu momentach czuć głębię scen. Montaż w bitwy prologu jest zbyt szybki ale później już jest OK. Niestety minusem w "Thorze 2" jest zbyt ciemny obraz. Czasem można do tego przywyknąć, ale tutaj od początku do końca jest o ton za ciemno. Nie da się w paru chwilach wytrzymać i nie zdjąć okularów.
Muzyka dobrze oddaje klimat całego filmu, nie ma jednak żadnych wątków które wpadłyby szczególnie w ucho. Niemniej jednak jest obecna i to czuć.


Na koniec, odnośnie scenki po napisach:
SPOILER
Pojawia się the Collector - postać, która ma być w Guardians of the Galaxy. Dostaje on od Sif i Volstagga Eter, który (wraz z Tesseractem) okazuje się być jednym z tzw. Infinity Gems - 6 klejnotów, które zebrane razem dają całkowitą władzę nad uniwersum, a jak wiemy z komiksów - Thanos zebrał kiedyś klejnoty i umieścił w swojej rękawicy Infinity Gauntlet, którą to rękawicę widać było w pierwszym Thorze !! Wracając jednak do sedna scenki - Benicio del Toro wciela się w tak fenomenalną postać, że tylko narobił mi niesamowitego smaku na Guardiansów :D 
KONIEC SPOILERA
       Podsumowując, "Thor: The Dark World" jest filmem bogatszym, bardziej skomplikowanym od poprzednika. Nie znaczy to że jest lepszy, bo po prostu jest trochę inny. Zdecydowanie rozmach jest dużo większy, postaci już są rozwinięte, a nowe dalej rozwijane. Fabuła łączy w świetny sposób sceny akcji ze scenami humorystycznymi. Przy tym rozwijane jest całe uniwersum i dzieją się ważne dla Fazy 2 MCU rzeczy. Jest wprawdzie parę minusów i nieścisłości w działaniach postaci. W zasadzie im więcej człowiek nad tym myśli tym wyraźniej je widać, co nie zmienia faktu że sequel "Thora" jest filmem godnym polecenia. 8,5/10

środa, 6 listopada 2013

We're the Millers






        Miałem ostatnio okazję obejrzeć bardzo fajną komedię, którą polecił mi Coeniasty. Wprawdzie na zwiastunach nie reprezentowała się zbyt wybitnie, raczej taki średniak, to po seansie zdecydowanie oceniam film jak najbardziej pozytywnie!

      Fabuła jest pozornie dość prosta. Drobny diler marychy David ma trudności z zapłaceniem swojemu narkotykowemu "bossowi" . W związku z czym tamten daje mu propozycję z cyklu "nie do odrzucenia". David ma pojechać do Meksyku po większą działkę zielska, przewieźć to przez granicę i już. Długi umorzone, dodatkowe 100 tys. $ w kieszeni, żyć nie umierać. No dobra, ale jak zmniejszyć ryzyko całej wyprawy ? Główny bohater wpada na genialny, wydawać by się mogło, pomysł. Zatrudnia striptizerkę Rose jako swoją żonę, dziwnego placka Kenny'ego ze swojego bloku jako przybranego syna, a bezdomną zbuntowaną 16-laetnią Caseyjako córkę. Razem mają udawać szczęśliwą, kochającą rodzinkę Millerów. W ten sposób, jak wnioskował David, łatwiej będzie im uniknąć kontroli (bo kto by tam kontrolował zwykłą familię jadącą camperem na wczasy). Nie jest trudno się domyśleć, że cała akcja właściwie dopiero się rozkręci. Co zaskakuje, bohaterowie dość łatwo odbierają towar, gorzej z jego dostarczeniem z powrotem. Nie będę zdradzał tutaj wszystkich sekretów fabuły. To co jest standardowe w tego typu filmach, a jednocześnie tutaj było wykonane dość świeżo, to fakt przemiany wszystkich bohaterów, każdy z nich zyskuje na byciu pozornym ojcem/matką/synem/córką, cała wyprawa zacznie dla niektórych nabierać głębszego sensu. Ponieważ to komedia, to należałoby parę słów napisać o dowcipach. Są one miejscami sytuacyjne, a miejscami słowne. Co ciekawe, mimo że często tematyka jest dość hardcore'owa, nierzadko zahaczająca o seks, narkotyki itp. to nie odniosłem tutaj wrażenia jakiejś wulgarności. Dla mnie to spore zwycięstwo Twórców, gdyż łatwo by było pójść po linii prostej i zrobić żarty w stylu "zesrałem się sąsiadowi pod drzwiami, hahah, boże jak śmiesznie...", a ekipie udało się tego rodzaju niesmacznych rzeczy (prawie zupełnie) uniknąć.
        Aktorstwo jest tu ciekawie dobrane. Świeże twarze, jedyna Jennifer Anniston (Rose) oraz Ed Helms(Brad) to osoby, które już mogły się niektórym opatrzeć. Niemniej jednak, cała reszta: Jason Sudeikis (David), Emma Roberts (Casey), Will Poulter (Kenny) to świetnie dobrane, nowe dla kinematografii twarze. Każdy tutaj spełnił swą rolę we właściwy sposób. Muszę skomplementować Emmę Roberts, którą już miałem okazję podziwiać w American Horror Story, że świetnie wciela się w zbuntowaną, ale w duchu dobrą, Casey. I wcale nie tylko dlatego że jest przepiękną, niezwykłą aktorką, wcale nie tylko dlatego!! :P No, w każdym razie, obsada idealna do tego typu filmu!


         Scenografie wyszły ekipie dość tanio, jak mniemam, sporo mamy scen w camperze, ale na tym polega obraz reżysera Rawsona Marshalla Thunbera. Jest też meksykańska wioska, niczym żywcem wyjęte z "Machete" Rodrigueza. Praca kamery jak najbardziej wporzo, w tego rodzaju kinie nie ma raczej gdzie popełnić błędu, tu wszystko odbywa się w przyjętych standardach.
        Podsumowując, "We're the Millers" to bardzo pozytywny film, dobra i bawiąca czasem do łez komedia, jednocześnie nie wulgarna, choć też nie dla całej rodzinki, humor jest tu w dużej mierze dla dorosłych. Obsada tylko ubarwia ten film, w pozytywnym kontekście. Warto popatrzeć na wciąż piękną Jennifer i cudną Emmę... (a Willowi Poulterowi zazdroszczę w tym kontekście pewnej sceny!). Najważniejsze, że chętnie kiedyś jeszcze wrócę do tego filmu. Jedynym minusem jest dość schematyczna fabuła jako całość, ale też nie o to w takich filmach przecież chodzi. Ocena 8,5/10.