czwartek, 27 czerwca 2013

Man of Steel



       Po sukcesie filmów o Mrocznym Rycerzu Gotham w reżyserii Nolana, Warner Bros. wraz z DC postanowili skopiować pomysł Marvela na jednolite uniwersum filmowe. Niżej opisywany "Man of Steel" - po polsku "Człowiek ze Stali" - ma być zalążkiem świata, gdzie koło siebie żyją takie postaci jak Superman, Batman, Wonder Woman, Flash, czy Green Lantern. Plotki mówiły nawet o tym, iż Zack Snyder dostanie propozycję wyreżyserowania Ligi Sprawiedliwości w momencie gdy MoS odniesie sukces finansowy. A z tym akurat jest bardzo dobrze. Najnowszy reboot historii człowieka w czerwonym płaszczu zarobił ~180 mln $ jeszcze przed wejściem do kin. A pierwszy weekend umiejscowił obraz duetu Nolan-Snyder (tzn. producent-reżyser) na drugim miejscu box office roku 2013, zaraz za Iron Manem 3. Dobra, to tyle wstępu na temat sukcesów komerycjnych i przyszłości. A jak to jest z samym filmem ? Zapraszam do poczytania.
     Man of Steel rozpoczyna się nigdzie indziej, jak właśnie na Kryptonie. Możemy obserwować upadek całej planety, a w jego trakcie pucz wojskowy generała Zoda. Jor-el (w tej roli bardzo ładnie się zaprezentował Russel Crowe) zamierza ratować swoje nowo-narodzone dziecko i zdąży w ostatniej chwili wysłać chłopca imieniem Kal-el na odległą Ziemię. A wraz z nim całe dziedzictwo Kryptonu. Zod i jego poplecznicy zostają powstrzymani i uwięzieni w tzw. Phantom Zone - osobnym wymiarze.


      Dziecko dociera na naszą planetę, gdzie odnajduje go małżeństwo Kentów. Młody Clark musi od wczesnych lat dzieciństwa zmagać się z brakiem zrozumienia, wyobcowaniem i trudnymi decyzjami świata dorosłych. Tak zaczyna się ten film. Ciężko jednak opisywać całą fabułę, tym bardziej że jest prowadzona dość chaotycznie. W teorii, mamy pokazane dzieje dorosłego Clarka Kenta, o którym fama roznosi się coraz bardziej, mimo jego najszczerszych starań aby nie wychylać się zbyt mocno z otoczenia. Do mężczyzny dociera dziennikarka Daily Planet - Lois Lane. Prowadzi ona śledztwo na temat tajemniczej osoby, która pomaga ludziom. Sceny te są przeplatane przez cały film elementami z dzieciństwa Clarka. Nazywam to "lekcjami Wujka Jonathana", bo zawsze wyglądają podobnie - chłopiec zrobi coś źle lub jemu coś zrobią, przychodzi Jonathan i odpala jeden ze swoich monologów pt. "kiedy dorośniesz będziesz nadzieję ludzkości... [blablablabla]....". Fajne było może ze 2 razy, lecz takich tekstów przeładowanych epickością i pompatyzmem oraz patosem jest po prostu ZA DUŻO. Momentami idzie się zrzygać... Akcja rozkręca się od przybycia Zoda z ekipą. Wtedy zaczyna się na prawdę dziać. Jest dużo walk. I znowu, moim zdaniem aż za dużo. W finałowych scenach się już nudziłem, bo potyczki polegały na tym: Superman wali Zoda, generał leci przez 8 budynkow, wstaje wali Supermana po mordzie, ten leci przez 2 dzielnice, wstaje wali Zoda....i tak w kółko :/ Całościowo, fabuła filmu nie porywa, jest dobra lecz bardzo miejscami chaotyczna, niektóre rzeczy są wyjaśniane po upływie połowy filmu, mimo że powinny być od razu. Inne wydarzenia z kolei, trącą sztucznością i pustką. Momentami miałem wrażenie, iż oglądam zbitek scenek nie mających ze sobą żadnego połączenia. Winą obarczam m.in. montaż i czerstwe dialogi (poza tekstami Zoda).
      Aktorsko, jest na prawdę dobrze, a może i bardzo dobrze! Henry Cavill stworzył realistycznego Supermana, udało mu się zrobić coś po swojemu, bez stania w cieniu sławnego Christophera Reeve'a. Amy Adams jako Lois zaskakuje pozytywnie dość, bo po kiepskich recenzjach spodziewałem się marnej gry, a dostałem całkiem sensowną (coś na poziomie Maggie Gyllenhaal w 'batmanach'). W kunszcie gry aktorskiej przoduje jednak Michael Shannon (jako Zod) , tworzy postać bardzo niejednoznaczną, wręcz szkoda mi się go robiło i trochę mu kibicowałem; oraz...Antje Traue !! Jej Faora udała się wyśmienicie!! Prawdziwy 'badass' (no i 'DAT ass' też w sumie :P ) !!  "Obcość" jej postaci, budziła lęk u żołnierzy US i udzielało się to nawet mi - widzowi. W dodatku, choreografie jej walk należały do najlepszych w filmie. Trzeba oczywiście pochwalić Russela Crowe. Jor-el wyszedł mu dobrze, tak po "ojcowsku". Dokładnie to samo powiem o Kevinie Costnerze, grającym Jonathana Kenta.


      Z plusów jeszcze, wymieniłbym efekty wizualne. Widać tutaj było miejscami rękę Snydera. Niestety czasami bywało też trochę za dużo CGI. Końcowe walki już mnie nużyły ilością wybuchów, pyłu itp. Osobiście jednak sądzę że od efektów ważniejsza była praca artystyczna nad tym filmem. W pre-produkcji powstały genialne koncepcje Kryptonu, wojowników Zoda, Supermana, całej bitwy pomiędzy tymi dwoma. I to przełożyło się na charakterystyczny znak filmów Zacka Snydera - piękne obrazy i szeroką gamę barw. Niektóre ujęcia aż chciałoby się zrobić stop-klatkę i zapisać jako tapetę! Dużym minusem była praca kamery! Decyzja o kręceniu takiego filmu 'z ręki' to FAIL !!! Zwłaszcza na początku, dostojny Krypton pokazywany ujęciami jakby żywcem wziętymi z YouTube. Tak się nie robi blockbusterów!!! W tym momencie cieszę się, że poszedłem na 2D, bo w 3D ten film musi być udręką dla oczu :/
       Muzyka Zimmera oczywiście, jak zawsze, na poziomie! Fajnie, że udało mu się znów stworzyć coś świeżego, odmiennego od Batmanów czy Incepcji. Ubolewam jednak lekko nad tym, ze nie zaproszono Tylera Batesa. Byłoby to zupełnie odmienne podejście do tła muzycznego, lecz mogłoby wyjść jeszcze ciekawiej niż to co jest.


       Podsumowując, film jest warty zobaczenia ale mnie osobiście rozczarowuje. Coś "nie pykło". Nie wiem, może za dużo silnych osobowości (Nolan, Snyder, Goyer, Zimmer) i wyszedł film wypośrodkowany, tzn. nijaki. Gdyby oddać to w całości Snyderowi, wyszłoby charakterystyczne dla niego kino, które wielu kocha (ja na przykład! ), a równie wielu nie lubi. A tak, WB i DC zagrały bezpiecznie i pieczę sprawował Nolan. No i dzieło które wyszło to moim zdaniem najsłabszy film w karierach obu tych panów, Dowód na to, że czasem dream-teamy się nie sprawdzają.... Sumarycznie, pomimo rozczarowań,  podobał mi się kierunek artystyczny, w którym poszli Twórcy. Stworzyli coś pomiędzy Mrocznym Rycerzem a Thorem. Jest tu trochę magii, trochę obcych cywilizacji i trochę mrocznego realizmu. A co ważne, ten świat rzeczywiście zdaje się być fajnym zalążkiem czegoś większego. Najnowsze plotki mówią jednak o sequelu Man of Steel, bo Liga Sprawiedliwych nadejść ma później. Oceniłbym nowego Supermana na trochę naciągane 7/10  (lub 6,66/10).
EDIT: Angry Joe świetnie w swoim v-logu powiedział, ten film to byłaby genialna ekranizacja "Dragon Ball Z" :D Boże, jak bym chciał !!!!!! :D