niedziela, 15 września 2013

Ostatnio obejrzane

W ciągu ostatniego miesiąca obejrzałem parę filmów. W niniejszym tekście pozwolę sobie ocenić trzy najważniejsze.

Lincoln

Byłem dość ciekawy tego filmu. Po trailerach od razu widać że jest to pompatyczne dzieło historyczne. I rzeczywiście - sprawdza się to. Abraham Lincoln dostał od Spielberga ładną laurkę, z której wynika że był światłym przywódcą wyprzedzającym swoje czasy jeśli chodzi o walkę o równouprawnienie itp. Czy jest to obraz zgodny z prawdą ? Nie mnie to oceniać, gdyż specem od amerykańskich prezydentów nie jestem. Czuć było jak dla mnie troszkę budowanie spiżowego pomnika dla tej postaci. Niemniej jednak - film obejrzałem z dużym zainteresowaniem, gdyż uświadomiłem sobie jak mało widziałem obrazów o wojnie secesyjnej. Bez wątpienia ten co nieco dodaje do mojej wiedzy o tamtych czasach. Olbrzymim plusem jest oscarowa obsada - Daniel Day-Lewis, Sally Field, Tommy Lee Jones, Joseph Gordon Levitt, Jared Harris, Jackie Earle Haley itd. Bez cienia wątpliwości - pod względem aktorstwa jest tutaj mega-wysoki poziom. Zwłaszcza Daniel Day-Lewis tworzy słynnego "Abe'a" w godny pamięci sposób (za co zasłużenie zgarnął Oscara). W filmie tym wszystko - efekty, muzyka, scenografie i stroje - współgra ze sobą. Widać że jest to kino budowane pod Oscary i pod legendę słynnego prezydenta. Z drugiej zaś strony - tak jak wspomniałem na początku - dla mnie trochę zbyt pompatycznie było. Sumarycznie dałbym te 7,5/10. Dla osób interesujących się historią - warto obejrzeć.


Insidious

Drugim filmem, którego recenzją chciałbym się z Wami podzielić jest Insidious. Otóż, całkiem przypadkowo przeglądając sieć w poszukiwaniu nowości kinowych, natrafiłem na fakt że niedługo do kin wchodzi "Insidious: Chapter 2" - horror tego samego reżysera co recenzowany niedawno "Conjuring". A ponieważ sequel ten zgarnia niezłe recenzje wśród osób które już go zobaczyły, to postanowiłem że muszę obejrzeć część pierwszą. Fabuła skupia się tutaj na snach. Jest to zabieg o tyle nietypowy, że świat duchów ze światem onirycznym rzadko kiedy idą w parze w horrorach.  Oceniając skrótowo całą historię - zamysł jest bardzo dobry, wykonanie już jakby trochę mniej. Mnie najbardziej raziła przewidywalność, po prostu bywają momenty kiedy postaci niemal wprost mówią widzom "Ej, coś tu jest nie tak....ale spoko...na razie olejmy to..." . W dodatku w paru momentach film jest (niezamierzenie chyba) śmieszny. Dobrym przykładem niech będą czerwone drzwi i ....strzegąca ich zjawa która wygląda w 99% jak Richmond z IT Crowda ! 0_o (Polecam wszystkim odcinek IT Crowd s01e04 - "The Red Door" ) Aktorstwo również na ziemię nie powala. Gra tutaj Patrick Wilson, znany nam też z "Conjuring" właśnie lub z "Watchmenów". Niestety - moim zdaniem jego gra aktorska niewiele się różni w tych rolach, wszędzie ta sama zbolała mina... To co mnie in plus zaskoczyło, to parę straszących, nietypowych momentów. Końcówka też mi się podobała, gdyż takiego obrotu spraw nie podejrzewałem. W sprawach technicznych, nie mam do czego się przyczepić - to film o duchach, lecz na szczęście CGI było jak na lekarstwo, albo było ono tak dobre że aż nie widoczne. Suma sumarum - film oglądało się fajnie, z lekkim rozbawieniem, czasem z 'facepalmem', ale nadal było spoko i czekam na "Chapter 2". Moja ocena - 7/10.


Cloud Atlas

Kiedy widziałem trailery zapowiadające nowy, baśniowy film braci (...eee...tzn ...rodzeństwa? ciężko się połapać...) Wachowskich - totalnie mnie on nie ruszał. Uważałem, że historia zawarta w tym obrazie albo będzie jakimś kretyńskim romansidłem albo jakimś pseudo-patetycznym filozoficznym wywodem. I o ile rzeczywiście bliżej do tego drugiego niż pierwszego, to muszę bić się w pierś - Cloud Atlas jest niezwykłą i piękną zarazem, historią. Oparty jest na noweli o tym samym tytule. W filmie mamy 6 historii, różnych głównych bohaterów, którzy pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego. Jak się jednak okazuje, od połowy dzieła Wachowskich - powieści zaczynają się w magiczny sposób zazębiać. Mimo 3 godzin, oglądałem film z rosnącym zainteresowaniem. Nie jest to seans łatwy, dość łatwo na początku się pogubić. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że w każdej historii grają ci sami aktorzy, lecz różne role (w tym prawie każdy zagrał też jedną postać z płci przeciwnej do swojej). Osobiście, najbardziej ceniłem dwie najpóźniejsze czasowo historie - wiek XXII i klon Sonmi-451 w Neo-Seulu oraz bliżej nieznana przyszłość "106 lat po Upadku" (wikipedia podaje że to XXIV wiek). Dlaczego właśnie te fragmenty ? Bo miały w sobie najwięcej z s-f, jednocześnie historia Neo-Seulu pokazuje społeczność, którą wkrótce my sami możemy się stać - bezduszny rój, dążący do posiadania wszystkiego co się tylko da posiadać. Z kolei dalsza przyszłość urzekła mnie takim...oczyszczającym klimatem. Coś jak w "Wehikule Czasu", gdy bohater przypadkiem trafia setki tysięcy lat w przyszłość i zastaje dzikie plemiona żyjące na fundamentach dawno zapomnianej, zaawansowanej technologicznie cywilizacji - tutaj jest dokładnie to samo! Z całej fabuły przebija się pozytywna myśl - nasze życie ma sens i nawet jeśli jesteśmy tylko pyłkiem na tej planecie to pozornie nieistotne czyny mogą później nieść skutek w czasach, w których nikt już o nas nie będzie pamiętał... Aktorzy zostali dobrani do tej historii bardzo dobrze. Przoduje Tom Hanks i Hugo Weaving, ale też pochwaliłbym Bena Wishawa i Jamesa D'Arcy - obaj młodzi spisali się fenomenalnie. Cała warstwa techniczna stoi na blockbusterowym poziomie. Chylę czoła przed trudem jaki zadali sobie Twórcy - stworzyć 6 odrębnych światów, to na prawdę tytaniczna praca!! Cieszę się, że tak się pomyliłem względem tego filmu i że go obejrzałem. Jedynym minusem były opowieści najbardziej zbliżone czasami do naszych - rok 2012 i lata 70-te. Tam zabrakło mi czegoś, w sumie mało ciekawe były. Muzyka miała być bohaterem tego filmu ale dla mnie przeszła trochę niezauważenie....Oceniam Cloud Atlas na 8/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz