czwartek, 8 sierpnia 2013

Wolverine


     Mówiąc szczerze, oczekiwałem tego filmu od dawna z mieszanką niepokoju i ekscytacji jednocześnie. Specjalnie odświeżyłem sobie całą historię Rosomaka: "X-men Origins: Wolverine" a potem "X-men 1-3" , 'First Class' pominąłem ze względów które może przedstawię pod koniec recenzji. Przedstawiona do tej pory historia była dość spójna, oddająca charakter postaci w 100% i jednocześnie przy tym dobrze się człowiek bawił. Oczywiście było kilka drobnych nieścisłości, wynikających z faktu że "początki" Wolverina kręcono 9 lat po X-menach. Również muszę wyraźnie zaznaczyć że mnie się film z 2009 roku bardzo podobał i nadal podoba. Nie odczuwam żadnego bólu dupy z powodu Deadpoola, który był tam na prawdę jedną z najmniej istotnych postaci, czy też Sabretootha, który w komiksach nie był bratem Logana (ale i tak wywodził się dokładnie z tych samych okolic, więc 'who cares'...). Tak jak mówię, pierwszy samodzielny film o Wolverinie uważam za bardzo dobre ukazanie jego początków i co ważne - na tyle na ile się tylko dało jest spójne z uniwersum przedstawionym w trylogii X-men. A jak to jest z kolejną historią mutanta ze szponami ??
     "Wolverine" w ambicji Twórców ma kontynuować opowieść jakiś nieokreślony czas po "X-men: Last stand". Rosomak po stracie Jean jest żulem w Kanadzie (mógłby się spokojnie dogadać z Johnem Reesem z pilota 'Person of Interest' ;P ). Mieszka zarośnięty w lesie razem z równie zarośniętym niedźwiedziem. Pewnego dnia źli kłusownicy zabijają zwierzaka, wkurzając tym samym Wolverina. Gdy już miało dojść do bójki, na scenie pojawia się Yukio - tajemnicza japonka z samurajskim mieczem. Okazuje się, że II-wojenna przeszłość protagonisty filmu odezwała się. Logan w 1945 roku uratował w Nagasaki japońskiego żołnierza w momencie wybuchu bomby atomowej i ten - teraz schorowany starzec - chce mu podziękować zanim odejdzie do krainy przodków. Cała scena z bombą otwiera film. Już w niej następują dziwne zgrzyty fabularne, będące plagą "Wolverina". Pierwszy błysk nie zabija żołnierzy( !!!! 0_o ) którzy są kilkaset metrów od wybuchu. Japoniec zdąża wskoczyć z powrotem do bunkra, gdzie przysłania go swym ciałem Logan. Nie mam ochoty się rozpisywać na temat tego co dzieje się po przyjeździe Wolverina do Japonii i jego rozmowie z umierającym Yashidą. To już musicie sami obejrzeć. Generalnie dla mnie zdecydowanie coś nie odpaliło w scenariuszu tego obrazu. Jest bardzo dużo nieścisłości, zwykłych głupot. Pewne 'zwroty' fabularne da się przewidzieć dosłownie po pierwszych 20 minutach.
SPOILERY
Dodatkowo rozwój 'złych' postaci (czy tam 'villainów' jak kto woli) jest wprost tragiczny. Viper - nie wiem po co ona tam w ogóle była, cała postać i każda scena z nią są totalnie niepotrzebne i nic nie wnoszą do filmu. Moment kiedy zdziera z siebie skórę, bo jest mutantem z cechami węża - po co to było ?! Nie mam bladego pojęcia! Dalej - przyjaciel Mariko z dzieciństwa w jednej sekundzie twierdzi, że muszą zabić Logana i generalnie zacząć od nowa, wziąć ślub blablabla, dosłownie (!!) minutę później pomaga Wolverinowi w walce z Silver Samurai'em. Czy może mi ktoś wyjaśnić o co tu kurwa chodzi ?! 0_o Albo pociąg który pędzi z prędkością 500 km/h i jest zrobiony chyba z kartonu, bo zły pan z Yakuzy wbija w niego swój nóż jak w masło.... Tudzież ninja robiący 3 razy więcej fikołków niż to jest potrzebne. Śmieszył mnie też zwrot akcji w finale, gdzie okazuje się, że zbroję Silver Samurai'a z adamantium ubrał "nieżyjący" Yashida i chce wyssać z Wolverina szpik, żeby przejąć jego moc regeneracji. Albo jedna z dziwniejszych rzeczy - Viper wstrzykuje Loganowi pająka, który jest przy jego sercu i "wysysa" ( ?? chuj wie co robi... ) jego moc regeneracji. W domyśle miała to być śmiertelność dla protagonisty, ale szczerze to on nic sobie nie robił i szedł pod ogniem z karabinów jak czołg, trochę coś Twórcom nie wyszło tak delikatnie mówiąc. Sami widzicie że bzdur w tym filmie od groma niestety.... :/
KONIEC SPOILERÓW


     W pięknych snach reżysera miała to być historia opowiadająca o bohaterze, który staje przed widmem śmiertelności. Jednocześnie miało być bardzo intymnie i w ogóle tak jakoś...nie wiadomo jak. "Wolverine" cierpi na ten sam syndrom co "Iron Man 3" - film o superbohaterze bez superbohatera. Klimat Rosomaka i X-menów poczułem dopiero..... w scence po napisach. Tak, dobrze czytacie! Jest scenka, musicie zostać po seansie na 5-10 minut , ale warto! ;)
      Aktorsko za to, jest bardzo fajnie. Hugh Jackman to po prostu Logan. Kropka. Dalej mamy też dwie japońskie aktorki, które zdecydowanie polubiłem po tym filmie: Rila Fukushima (jako Yukio) i Tao Okamoto (Mariko). Ich postaci są z krwi i kości. Rzeczywiście jest w nich coś ciekawego i wiem że je zapamiętam na dłużej niż tylko 1 dzień. Nie mogę nie wspomnieć o aktorze, którego lubię - Hiroyuki Sanada wcielił się w Shingena, ojca Mariko i jednocześnie syna Yashidy. Akurat tutaj zagrał dobrze, choć widać że scenariusz nie dał mu zbyt dużego pola do popisu. In minus na pewno zaliczę Svetlanę Khodchenkovą, której Viper mnie nie przekonała ani na jotę...
     Bardzo dużym plusem filmu są scenografie i efekty. Klimat kraju Kwitnącej Wiśni wycieka wprost z ekranu. Producenci bardzo ładnie się postarali i rzeczywiście miło się ogląda plenery tak odmienne od większości produkcji Hollywood. Przy tym efekty autorstwa Weta Digital są absolutnie takie jakie miały być, w tej materii nie jestem w stanie się do niczego absolutnie czepić. Nie mogę ocenić 3D ponieważ wolałem tym razem "staromodne" dwa wymiary. Ale widać było że montaż momentami był za szybki i w okularach nic bym nie widział. Duży zarzut do Twórców - nie da się zrobić krwawego i brutalnego filmu o Rosomaku w PG-13. Nie da się i to widać właśnie tutaj!! Wolverine wbija szpony w przeciwników, rozrywa niektórych wręcz...i zero kropli krwi. Koleś obrywa 8 kulek i nic. Niektórzy uprzednio zmasakrowani przez Logana, wstają 5 minut później i biegną dalej. Ten film powinien być w kategorii wiekowej R. PG-13 dobija w tym momencie leżącego.
Muzyka - dla mnie niewidoczna.


      Podsumowując, szkoda tego filmu. Niby Wolverine, lecz bez Wolverina :/ A nawet pomijając ten fakt, to historia sama z siebie też się nie broni niestety. Dzieło zostało zniszczone na poziomie scenariusza. Również masa zwykłych głupot i prostactw jest nie do przyjęcia, nawet dla mnie choć ja zwykle przymykam oko na takie drobiazgi. Samo aktorstwo i piękne plenery Japonii nie wystarczą. :/ Niemniej jednak, historia aż tak tragiczna nie jest, jest znośna z tym że od opowieści o jednej z najciekawszych postaci Marvela oczekiwałbym więcej. Dla mnie ze wszystkich obrazów uniwersum X-menów, ten jest najsłabszy i nie mam co do tego wątpliwości. Ocena 6/10.
 
Spoilerowe post scriptum:
Filmu nie ratuje nawet pojawienie się Xaviera i Magneto w scence po napisach. Właśnie dlatego nie oglądałem First Class, gdyż za rok pojawi się jego sequel - 'Days of Future Past' - który wprowadzi alternatywny świat. Tzn. najprawdopodobniej cała historia pokazywana w Origins, trylogii X-men i teraz w Wolverinie doprowadzi do powstania Sentineli Bolivara Traska oraz unicestwienia X-menów. Logan cofnie się w czasie by powstrzymać zagrożenie wraz z młodą ekipą z First Class, tym samym tworząc nową linię czasową i przekazując pałeczkę młodzieży...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz