czwartek, 13 września 2012

Men in Black 3


     Nie ukrywam, że ze sporą dozą ciekawości przystępowałem do seansu trzeciej już części cyklu o "facetach w czerni". Dwie poprzednie części były dobrym kawałkiem kina, ze wskazaniem na pierwszą, gdyż to ona głównie zapadła mi w pamięć. Ale może to przez to że dużo więcej razy ją oglądałem ;). Film "Men in Black 3" powstał wiele lat później, w sumie można by to traktować jak odgrzewany stary kotlet, jakiś skok na łatwą kasę. Lecz w rzeczywistości jest to całkiem zgrabnie zrobione dobre kino. Dorasta on na pewno do swych poprzedników.
     Scenariusz tej części przewiduje podróż w czasie. Z pilnie strzeżonego więzienia dla kosmitów ucieka niebezpieczny Boris (o ksywie "the Animal") i cofa się w przeszłość aby wymazać 'K' z naszego świata. Agent 'J' musi podążyć jego śladem, aby ratować partnera. Tam natyka się na jego młodszą wersję (w tej roli genialny Josh Brolin). Razem współpracują aby przywrócić pierwotny bieg wydarzeń. Po drodze poznają kosmitę - Griffina - który ma zdolność widzenia wielu linii czasowych na raz, (coś jak obserwator z Fringe'a). Daje to świetne pole do popisu dla scenarzystów, zwłaszcza gdy pokazują postrzeganie świata przez Griffina. Nie zdradzę nic więcej z fabuły, bo zepsułbym niespodziankę. Starczy powiedzieć, że dowiadujemy się w tym filmie czegoś bardzo interesującego nt. agenta 'K' :) Na prawdę takiej zagrywki ze strony scenarzystów się nie spodziewałem. Ogółem więc historia przedstawiona w 'trójce' jest na prawdę solidna, z wieloma komediowymi wstawkami, z polotem, właśnie tak jak poprzednie części. Nie jest to oczywiście kino wybitne, ale fajne, z błyskiem.
    Aktorsko muszę pochwalić Josha Brolina. Jest nowy w obsadzie, ale wpasował się genialnie. Mistrzowsko odgrywa rolę młodszego agenta 'K'. Doskonale naśladuje przy tym mimikę Tommy'ego Lee Jonesa (dalej skrótowo: TLJ). Will Smith zagrał w porządku, ale nie piałbym z zachwytem nad jego grą aktorską. Wykonał swoje zadanie i już. Mamy też oczywiście (choć nie zbyt długo) legendę - wspomnianego TLJ. Jak zwykle w epicki sposób odgrywa sztywnego do bólu i granic rozsądku, agenta. Ma też aktorsko ciekawe zadanie patrząc na interesującą rzecz jakiej się dowiadujemy o przeszłości jego postaci. Podsumowując, MiB 3 to film z dobrze dobraną obsadą, nikt tu nie zawiódł.
     Technicznie, jest dobrze, choć nie powiem że jakoś rewelacyjnie. Urzekły mnie sceny, w których mamy okazję dostrzec świat oczami Griffina. Poza tym pochwaliłbym za fajny klimat scen imprezy u Andy'ego Warhola. Muzycznie i dźwiękowo jest, jak przystało na tę serię filmów, pozytywnie. Ale nie powiedziałbym, że wybitnie. Po prostu tam gdzie ma być patetycznie, jest patetycznie. Tam gdzie ma być łzawo, jest łzawo, a tam gdzie lekko i przyjemnie, jest przyjemnie :)
     Podsumowując tę, może i krótką, recenzję - "Men in Black 3" to kino warte uwagi. Jeśli ktoś lubi humor poprzednich części oraz aktorstwo TLJ, ciekawe zwroty akcji i podróże w czasie to zdecydowanie jest 'must-see' (i można dodać +1 do mojej oceny). Dla reszty osób będzie to niezły film, ale niekoniecznie taki który należy obejrzeć żeby nie było wstydu :P Ocena 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz