niedziela, 2 września 2012

Sunshine


      Przyjaciółka poleciła mi swego czasu "Sunshine" - podobno "mega świetny film" :).... pomyślałem że warto zobaczyć. Zdecydowanie jest to hołd złożony klasycznym thrillerom s-f. Czuć tu klimaty "Kuli", ale też mocno powiewa "Ósmym pasażerem Nostromo", a także każdym innym filmem opowiadającym o grupce ludzi zagubionych gdzieś w obcym dla nich środowisku.
        Opowieść toczy się w 2057 roku na pokładzie statku Icarus-II wysłanego w kierunku słońca. Celem misji jest ratunek rodzaju ludzkiego. Słońce gaśnie i trzeba je 'pobudzić'. W tym celu specjalnie skonstruowany pojazd kosmiczny holuje największy ładunek wybuchowy jaki kiedykolwiek został stworzony na Ziemii. Zadaniem załogi Icarusa jest wlecenie w koronę naszej gwiazdy i 'wrzucenie' do środka (pod dokładnie wyliczonym kątem podejścia itp) materiału wybuchowego o wielkości i wadze Manhattanu (!!!). Po drodze natykają się na opustoszały statek z pierwszej misji, z którą urwał się kontakt 7 lat wcześniej. Decydują się na zboczenie z kursu, ponieważ ładunek tegoż Icarusa-I może zdublować szansę na powodzenie misji. To co jednak tam zastaną na pewno odmieni oblicze całej wyprawy ;) a czy misja zakończy się sukcesem? Tego już szanowni widzowie nie dowiedzą się ode mnie, trzeba samemu obejrzeć. Starczy powiedzieć, iż fabuła jest dobrze ułożona, choć końcówka trochę mnie denerwowała i gubiłem się. Na pewno jednak film ma klimat ! Czuć tutaj atmosferę osamotnienia, zamyślenia, a jednocześnie udało się Twórcom nie przegiąć i nie zrobili z tego egzystencjalnego pierdzenia.
     Aktorsko jest ....zaskakująco ciekawie. Nie jest to kino z czołówki, ale osoby jakie się tam przewijają na prawdę mile zdziwiły mnie. Przede wszystkim Cilian Murphy w głównej roli fizyka - Roberta Capy - może nie jest ona jego najlepszą (wolę Scarecrow'a u Nolana ;) ) ale na pewno ciekawą i taką która zapisze się w dorobku tego pana pozytywnie. Możemy także zobaczyć Chrisa Evansa (przyszłego Kapitana Amerykę) jako Mace'a - oficera, który przejmuje dowodzenie wyprawą w trakcie wiru wydarzeń jakie się rozgrywają na pokładzie Icarusa. Bardzo ucieszyłem się widząc Hiroyuki Sanadę jako dowódcę całej misji. Na pewno sporo osób kojarzy go z LOSTa , gdzie zagrał tajemniczego Dogena. W "Sunshine" też ma trochę okazji do pokazania swego kunsztu, choć chciałbym go dłużej oglądać na ekranie...
     Co do efektów, to jest bardzo dobrze !! Spodziewałem się poprawnego CGI, jak przystało na solidnie zrobionego, hollywoodzkiego średniaka s-f. A dostałem zdecydowanie więcej - nadzwyczaj piękne obrazy ze statku. Scena naprawy tarczy Icarusa na pewno będzie zapamiętana przeze mnie na dłużej. Tak samo pokój obserwacyjny i różny wygląd naszej gwiazdy w zależności od filtrów w oknie. Scenografie należy zdecydowanie pochwalić. Film z 2007 roku posiada dekoracje i scenografie na poziomie tegorocznego "Prometeusza" 0_o.
     Muzycznie i dźwiękowo jest też nieźle. Może muzyki jako takiej za bardzo nie kojarzę, ale udźwiękowienie sprawia, że jako widz jeszcze bardziej wczuwałem się w atmosferę i w to co przeżywali bohaterowie.
      Film ma też swoje wady. Uważam że jednak jest zbyt 'sztampowy'. Pomimo technicznej 'piątki', pomysł na historię opowiadaną przez "Sunshine" oceniłbym na '4+', ale już samo wykonanie na '4-' SPOILER Sceny kiedy pozostali przy życiu członkowie załogi ganiają się z jakimś ledwo żywym zombie jednak średnio mi pasowały, można było pójść bardziej w kierunku psychologicznym, lepiej by na tym skorzystała cała opowieść. Myślę, że za szybko zginął kapitan wyprawy w związku z czym pozbyto się dobrego aktora, który mógł jeszcze sporo ciekawych scen "udźwignąć". KONIEC SPOILERA
     Sumarycznie, oceniłbym "Sunshine" na 7/10. Dla fanów s-f jest to pozycja warta zobaczenia, na pewno nie będą zawiedzeni. Pozostali mogą zobaczyć ten film, ale nie muszą, gdyż nie należy on raczej do 'klasyki' gatunku i niczym przełomowym nie jest.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz