sobota, 16 lutego 2013

Fringe s05e12-13 - WIELKI FINAŁ !!!


     No i stało się. Stało się to co było nieuniknione od początku. Prawdopodobnie najlepszy serial s-f ostatnich lat, a całkiem możliwe że jeden z najlepszych w historii - zakończył się. ;(
Przez 4 i pół sezonu śledziliśmy losy Waltera, Olivii,, Petera, Astrid, Broylesa i wielu innych postaci. Serial zawsze cechowała inteligentna fabuła i niesamowita ilość różnych dodatkowych elementów, ukłonów w stronę uważnych widzów. O tym jednak szerzej chciałbym się rozpisać w osobnym artykule. Tu natomiast zrecenzuję ostatnie dwa epizody Fringe. I może zastrzegę sobie tym razem że BĘDĄ SPOILERY ;)
     Pierwsza połowa, czyli de facto odcinek 12 (tytuł "Liberty"), to wydarzenia będące następstwem kluczowego rozwiązania z odcinka poprzedniego - Michael zgłosił się do Windmarka sam z siebie. Olivia i spółka planują jak wyciągnąć chłopca z głównej bazy najeźdźców. W tym samym czasie, dziecko obserwatorów jest przesłuchiwane przez samego kapitana-dowódcę. Na szczęście dla Fringe-team nie udaje się to, Windmark przegrywa starcie umysłów z małym chłopcem! Możemy też w międzyczasie podglądać działania Broylesa, który dyskretnie próbuje namierzyć i zlokalizować dokładne miejsce przetrzymywania Michaela. Agentka Dunham (czy może już Bishop....) wpada na szalony pomysł. Walter wstrzyknie jej dużą dawkę Cortexiphanu, co pozwoliłoby na obejście wszelkich zabezpieczeń i dostanie się do samego środka bazy oprawców - poprzez skorzystanie z równoległego uniwersum Redverse!!! Z początku ten pomysł wydał mi się trochę naciągany, ale Twórcy wyjaśnili dość sensownie, że wcześniej postaci nie korzystały z tej zdolności Olivii, gdyż taka dawka leku może jej grozić nawet śmiercią. Tym razem wyjścia nie ma, dr Bishop podaje kilka dawek Cortexiphanu. Po jakimś czasie, gdy agentka doszła do siebie przyszła z dawna wyczekiwana chwila - Olivka przeniosła się do "czerwonego" świata. Dzięki temu zabiegowi fabularnemu my - widzowie - dostaliśmy piękny prezent, możliwość ostatniego rzutu oka na losy jakże ważnych postaci alt-Olivii i Lincolna! Oboje są zgodnym małżeństwem od lat i wychowują syna. Miłe spotkanie jednak wiecznie trwać nie może, nasza bohaterka ma mało czasu.... Udaje jej się w odpowiednim miejscu wejść z powrotem w swój świat, dokładnie do sali gdzie przetrzymują chłopca obserwatorzy! Po szybkiej akcji oboje uciekają (znów przez redverse). Jedyna dziwna rzecz, to że za Olivką przeszli dwaj obserwatorzy do alternatywnej rzeczywistości! Wcześniej nigdy czegoś takiego nie było, czyżby najeźdźcy nie zdawali sobie sprawy z możliwości jakie dawałaby im druga rzeczywistość ? Tego się nigdy nie dowiemy.


     Drugi ważny wątek jaki się jeszcze pojawia, to oczywiście September, który buduje powoli maszynę do Planu. No właśnie, to jaki jest ten cały, wielki Plan ? Maszyna ma pomóc wytworzyć i utrzymać portal do 2167 roku, gdy stworzono zalążki obserwatorów. Przypadek Michaela ma pokazać pierwszemu twórcy, że nie trzeba rezygnować z ośrodków "uczuć" na korzyść większej inteligencji. To podróż w jedną stronę, ostatecznie zdecydował się na nią September jako ojciec Michaela. Cały epizod kończy scena, gdy nasz przyjaciel obserwator odwiedza w mieszkaniu (nr 513 :D ) ...Decembera!! Tutaj kończy się część s05e12 i zacznie druga połowa finału ("An Enemy of Fate").
      Dzięki powyższemu spotkaniu dowiadujemy się też kilku ciekawych faktów dotyczących m.in. Augusta i innych zbuntowanych "łysolców". Sept....a właściwie to Donald ...szuka pomocy u dawnego sojusznika, potrzebuje części do Maszyny, a jej sprowadzenie trochę potrwa (jak widać nawet tam są problemy z przesyłką :P ) W tym czasie Windmark stara się namierzyć uciekającą Olivię, Waltera, Petera, Astrid a przede wszystkim Michaela. Dowiaduje się o dziwnym zainteresowaniu Broylesa całą sprawą więzionego dziecka. Phillip wpadł krótko mówiąc. Został odpytany ale niczym się nie zdradził. Gdy jednak pojechał do swoich dawnych przyjaciół, to wyczuł że ma ogon. Kosztem własnego losu postanowił jak najdalej odciągnąć pościg od Fringe-teamu. Tak w zasadzie zakończony został wątek szefa dywizji Fringe.


     W tym samym czasie, Olivia i Astrid jadą odebrać element Maszyny od Decembera. Na miejscu okazuje się, że obserwatorzy byli tam pierwsi! December nie żyje, nie ma również śladu po zamiennej części. Cały Plan wziął w łeb. I tu postaci wpadły na "plan B". Moim zdaniem tutaj trochę Twórcy za bardzo naciągnęli całą sprawę... Przez 13 odcinków zbierane są elementy do Maszyny Czasu, po czym sie okazuje że wystarczą 2 'beacony' i przeprogramowanie urządzenia obserwatorów do wytworzenia korytarzy dostawczych z XXVII wieku. Trochę śmieszne, że nikt wcześniej na to nie wpadł. Cała finałowa akcja sprowadza się do znalezienia się w odpowiednim miejscu i czasie, gdy wytworzony zostanie jakiś korytarz, którym się będzie można posłużyć. Bohaterowie do najbliższego takiego zdarzenia mają 6 godzin. Gdy docierają na miejsce, jest ono silnie obstawione. Pojawi się też Windmark. Stoczy on symboliczną walkę z agentką Dunham. Tak na prawdę zabija go Michael, z pomocą telekinezy zgniatając dowódcę samochodem. Śmierć kapitana jest też jakoś mało dramatyczna, chyba podobnie jak Jonesa w s4.  Bardziej dramatyczny los czeka ... Septembera, który zostaje zabity w momencie , gdy prowadził syna do korytarza czasoprzestrzennego!! Michael zdąży mu jeszcze zagrać pozytywką i Donald gaśnie... Niestety, to Walter musi unieść ciężar wyprawy w jedną stronę. Był na to gotów od początku, chce też odkupić swoje winy. Zgodnie z domysłami, podróż do 2167 roku obróci bieg czasu i wszystko od 2015 roku się zresetuje (choć tutaj trwają dyskusje, czy od 2015 czy od 1985). W każdym razie dostajemy sielankowy koniec - Peter i Olivia siedzą na trawniku w parku, a malutka Etta bawi się kwiatkami. Po powrocie młody Bishop odpakowuje dziwny list - narysowany biały tulipan. W ostatnim ujęciu widzimy dziwną minę jaką robi Peter, tak jakby sobie coś przypomniał. Cięcie. Koniec.....
     Tak właśnie wyglądał ten oczekiwany finał. Czy przystał do poziomu całego serialu. Myślę, że ogólnie tak, ale miałem sporo zastrzeżeń. O ile pierwsza połowa ("Liberty") była świetna i na prawdę wartka akcja + powrót alt-Olivki i Lincolna, to wszystko sprawiło że epizod minął błyskawicznie i w dobrym, Fringe'owym duchu. Druga część zakończenia mniej przypadła mi do gustu. Najgorsze, że praktycznie całość planu została zanegowana poprzez prosty fakt, że zabrakło części, ale zawsze jest "plan B", który okazał się prostszy i lepszy od pierwotnego. Trochę dziwne że ani Donald ani Walter nie wpadli na to od razu... Sam fakt podróży do 2167 roku jest dobrym końcem. Podoba mi się ten pomysł, lecz uważam też że zabrakło jednej ważnej sceny, która pięknie i w typowym dla Fringe stylu zakończyłaby wątek Waltera (a jednocześnie Bella). Na forum poświęconym serialowi jeden z fanów tak opisał swoją wizję: (nie cytuję, napiszę po swojemu na ile to zapamiętałem)
      Walter wychodzi z korytarza, razem z Michaelem udają się do docelowego laboratorium. Wchodzą do pomieszczenia, gdzie ma być ten naukowiec od obserwatorów. Widzimy twarz dr Bishopa, który zdziwiony staje jak wryty i mówi "To Ty !!!", potem ujęcie na cybernetyczną dłoń i następnie twarz twórcy obs-ów, którym okazuje się być William Bell.!! "Hello old friend" i cięcie :D Jak się tam znalazł?? - to jedno z wielu pytań jakie by powstały w takim momencie, ale dzięki temu uzyskalibyśmy świetne zakończenie wątku Bella, bo tego właśnie mi zabrakło. No cóż, teraz pozostaje nam tylko właśnie takie fan-fiction....


       Aktorsko myślę, że finał był odcinkiem Johna Noble. To on miał najwięcej do zagrania, zwłaszcza w pożegnaniu z synem. Historia doktora Bishopa zatoczyła też pewne koło, od wejścia w portal w 1985 roku do wejścia w portal w 2036. Anan Torv też pokazała klasę, fajnie, że mogliśmy ją oglądać jako alt-Olivkę choć przez moment. Miło, iż pojawił się Seth Gabel oraz Lance Reddick. Trochę zabrakło mi poziomu w aktorstwie Joshuy Jacksona, choć on zawsze w sumie grał na takim samym, dobrym ale nie wybijającym się, poziomie.
        Wszelkie efekty specjalne jakie były potrzebne, zostały zrealizowane w dobrym stylu. Nie da się ukryć, że finałowy sezon nie miał tak wielkiego budżetu jak poprzednie. Ale i przy czymś takim Twórcy potrafili tak pokierować scenariuszem, żeby cięcia nie dotknęły zbyt mocno jakości Fringe. I tę jakość - w sumie cechę charakterystyczną serialu - widać było w ostatnich epizodach.
       Podsumowując, finał dobry. Im więcej czasu od niego mija, tym bardziej godzę się z tym jak się to skończyło. Jednak brakło mi wątku Bella, paru niewyjaśnionych mniejszych spraw i może jakiegoś wyraźniejszego cliffhangera w ostatnich ujęciach. Na pewno "in plus" liczyć trzeba wszelkie ukłony względem widzów - wypuszczenie różnych złych zjawisk z poprzednich sezonów czy chociażby jeden z listów w ręku Petera z napisem "Thank You for your support" , to wszystko piękne gesty Twórców, którzy przez te lata robili to co umieli i to co w danych warunkach mogli zrobić najlepiej! Ocena finału 8/10.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz