sobota, 21 kwietnia 2012

Clash of the Titans

"Release the Kraken"  xD

    OMFG..... co mnie podkusiło obejrzeć ten gniot ? 0_o Cóż....w każdym razie co się widziało, to już nie da się odwidzieć :( Ale po kolei.
     Film zaczyna się sceną na morzu. Rybak odnajduje drewnianą trumnę dryfującą wśród fal, a w niej niezbyt żywą kobietę z bardziej już żywym dzieckiem. To dziecko, to (jakżeby inaczej) Perseusz. Gdy chłopak dorósł, był świadkiem śmierci swojej przybranej rodziny. Zabił ich Hades - jeden z bogów Olimpu. To była zemsta za to, że ludzie odwrócili się od tych, którym wcześniej oddawali cześć. Nie będę rozpisywał się co do dalszej części scenariusza, bo był on tak spaprany, że bania mała... W jednej chwili Perseusz jest więźniem, w drugiej trafia na imprezę jako gość, w kolejnej jest znów więźniem, a za chwilę przewodnikiem wyprawy... WTF 0_O W każdym razie grupa pod wodzą dzielnego (i sztywnego jak kołek oraz drewnianego jak Rasiak) protagonisty wyrusza na "kraniec świata, skąd jeszcze nikt nie powrócił". Jak należało się przecież spodziewać, docierają tam....w 4 dni xD Oczywiście po drodze są kłopoty, spotykają też ciekawych sojuszników (takie zmutowane Ewoki z Gwiezdnych Wojen). Właściwie gdy docierają na miejsce to i tak okazuje sie, że trzeba jeszcze wykonać dodatkowego questa - zabić hydrę. Ale spoko, bo Hydra mieszka po drugiej stronie Styksu, z tym też spoko, bo przecież wejście do Hadesu jest właściwie obok... tak przypadkiem zupełnie :D Cały film wieńczy scena pt. "Release the Kraken" (najgłupszy tekst w ustach Liama Neesona EVER !! ) Właściwie to walka z mityczną bestią trwa parę minut i jest koniec.... na szczęście.
    Koniecznie muszę wypowiedzieć się co do aktorstwa. Otóż, zatrudniono w sumie ciekawych aktorów, zwłaszcza do roli Bogów: mamy Liama Neesona jako Zeusa i Ralpha Fiennesa jako Hadesa. Obaj nieźle się prezentują. Jest też fajny smaczek łączący film z tegorocznym Immortals. Otóż w Starciu Tytanów rolę Apolla przyjął Luke Evans, który w tym roku grał Zeusa ;) Mamy też Madsa Mikkelsena jako Draco - ciekawy i dobry aktor charakterystyczny. Gemma Arterton nie pokazała praktycznie nic oprócz zgrabnego uda, w Prince of Persia było lepiej. Perseusza zagrał drewniany Sam Worthington - po prostu koszmar..... Nie rozumiem co paru tak znamienitych aktorów robiło w czymś takim. Widać że reżyser spaprał i źle pokierował ekipą, bo jest to chyba najgłupsza rola w jakiej widziałem np. Liama Neesona.
    Co do efektów, to muszę przyznać że było całkiem nieźle, ale nierówno. Dosłownie dany stwór (np. skorpion)  jednej scenie wyglądał super, a w innej jak malowany w paincie. To niezbyt dobrze świadczy o ekipie od CG... Czasem też śmierdziało mi 'Transformersami' i miałem wrażenie że gigantyczny skorpion się transformuje w decepticona zaraz.... Cały dział artworków to chyba najlepszy dział z całej produkcji tego gniotu, bo widać było że praca u podstaw i stworzenie pomysłu na wygląd świata przedstawionego - wszystko to było dobrze wykonane. Bogów ciekawie przedstawiono, Olimp też. Najlepiej wypadł Hades, bardzo ciekawa interpretacja. Podobały mi się plenery, np Argos. Muzycznie bezpłciowo było, tzn nie pamiętam nic z muzyki....
    Podsumowując, to jeden z tych filmów, od których należałoby się trzymać z daleka. Nie polecam! 4/10 (głównie in plus za artystyczny zamysł i efekty oraz Hadesa)...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz