poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Fringe s04e16 - "Nothing As It Seems"

      Ten odcinek Fringe przynosi nam świetną "sprawę tygodnia". Jednocześnie wątki miłosne zostały skrócone do sensownych rozmiarów, przez co tylko zyskały i stały się mniej denerwujące.
      Fabuła opiera się na śledztwie dotyczącym faceta który zamienia się w samolocie w wielkiego jeżozwierza. Jak ktoś pamięta pierwszą serię Fringe, to kojarzy motyw i wie że samolot rozbił się. W 'OrangeVerse' sprawy potoczyły się inaczej. Facetowi udało się opanować transformację i lot bezpiecznie dotarł na miejsce. Dopiero u celu mężczyzna przemienia się w biurze służb celnych. Rozpoczyna to śledztwo wydziału 'Fringe'. Niestety Olivia jest oficjalnie z niego wykluczona z powodu problemów z tożsamością (rozmowa z panią psycholog - super nawiązanie do sezonu 3 !!) Dowodzenie grupą przejmuje Lincoln, który całkiem dobrze sobie radzi. Sprawa nabiera rozpędu, gdy wychodzi na jaw że przemianami interesuje się grupa osób, czyli to nie jednorazowy przypadek. Cały wątek ludzi zmieniających się w potwory zdaje się być istotnym dla głównej osi fabularnej - świadczy o tym końcówka, w której dodatkowo nawiązano do dwóch spraw z poprzednich sezonów.

Świetne odświeżenie sprawy z 1. sezonu !
    Bardzo fajnie też wkomponowano łysego bibliotekarza (tego od ZFT). Mamy również przypomnienie nazwiska Moreau - w sezonie 1 to nazwisko nosił doktor który wykradł technologię z Massive Dynamics, w finale s3 był to terrorysta grany przez Brada Douriffa. W tym odcinku mocną stroną były właśnie te 'nici' łączące z poprzednimi seriami Fringe'a. Jedyne czego mi zabrakło, to wątku obserwatorów, tzn. po dwóch bardzo mocnych epizodach, w aktualnym byli praktycznie nieobecni. Przez większość odcinka zdaje się że 'sprawa tygodnia', nie będzie miała większego znaczenia, ale końcówka sugeruje coś zgoła odmiennego. Myślę, że mimo iż nie był to jakiś przełomowy ani rewelacyjny odcinek, to postawił on solidny fundament pod finałową rozgrywkę.
      Obecność potworów wymagała sporej ilości efektów i charakteryzacji. Jak zwykle ekipa serialu stanęła na wysokości zadania i mamy tutaj bardzo dobrą jakoś i jednych i drugich. Widać, że Twórców nie trzeba uczyć rzemiosła - są w nim mistrzami!
      Podsumowując, odcinek nie był przełomem ale mimo to oglądało się go nadzwyczaj przyjemnie! Kojarzył się z tymi świetnymi sprawami z 1. sezonu, a także tempo prowadzenia akcji było perfekcyjne (nawet jak na wysokie standardy Fringe). Ocena: 8,5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz