niedziela, 20 maja 2012

How I Met Your Mother s07e23/24 - "The Magician's Code"

      Nadszedł finał 7. sezonu HIMYM. Zgodnie z zapowiedzią Twórców, ostatni odcinek domyka niektóre wątki narastające w trakcie serii, ale też otwiera nowe pytania, zwłaszcza w ostatnich scenach... Miała być klamra kompozycyjna, i rzeczywiście jest. W końcówce mamy ślub Barneya.
      Wcześniej jednak, pierwsze 20 minut odcinka to wątek narodzin dziecka Lilly i Marshalla. Czyli kontynuacja wątku bezpośrednio z zeszłego epizodu. Śledzimy przyszłą mamę w mieszkaniu, gdy Ted i Robin dotrzymują jej towarzystwa. Opowiadają różne historie, co jest kolejną ciekawą koncepcją w tym sezonie. Mamy więc kilka króciutkich gagów z przeszłości bohaterów. W tym samym czasie (montażowo sceny się przeplatają rzecz jasna) obserwujemy Marshalla, który zalany w trupa razem z Barneyem próbuje zorganizować sobie transport do Nowego Jorku. Ich stan umysłu niestety powoduje, że nie jest to takie proste. Jak to jednak w HIMYM zwykle bywa - wszystko się kończy szczęśliwie. Przy okazji Ted i Robin zamykają wątek swojej miłości (chyba już ostatecznie). Ten ostatni zaczyna myśleć powoli o swojej przyszłości, dzieciach i małżeństwie...

Na świecie pojawia się nowy Eriksen

        Druga część finału skupia się właśnie na Tedzie, a jednocześnie poznajemy historię Barneya i Quinn po ich pogodzeniu się ze sobą. Pewne ważne dla nich wydarzenie nastąpi na lotnisku. Architekt kontaktuje się z jedyną kobietą, z którą miał szansę i spaprał - Victorią. Umawiają się w barze. Kiedy Mosby w końcu się doczekał, okazało się, że właśnie uciekła ze swojego ślubu! Bohater musi więc stoczyć walkę z sobą samym, czy uciec wraz z nią czy zmusić do powrotu do kościoła. Odcinek kończy scena, gdy Ted zostaje wezwany na ślubie Barneya Stinsona przez pannę młodą.

UWAGA SPOILER !! (zaznaczyć żeby przeczytać)

okazuje się nią być Robin 0_o... nie wiem co chcieli przez to osiągnąć scenarzyści, ale nie spodobało mi się to rozwiązanie. Lubię Quinn, świetnie pasuje do Barneya i pomysł, żeby znów pakować w to kanadyjkę jest nie na miejscu, tutaj FAIL :/

KONIEC SPOILERA !!


      Podsumowując, finał siódmego sezonu HIMYM to jak zwykle w tej serii ciekawe rozwiązania montażowe. Znów wymyślono interesujące sposoby na opowiadanie historii 5 przyjaciół z Nowego Jorku. Minusem są rozwiązania fabularne prowadzące do kolejnego gmatwania i zaczynam wątpić czy kiedykolwiek poznamy tytułową matkę :/ W dodatku jak na ostatni odcinek sezonu to aż tak wiele się nie działo i czuję lekki zawód. Finał oceniam na 7,5/10.
      Cały 7. sezon to tak samo lekkie zniecierpliwienie. Wszystkie pomysły Twórców, które miały realny wpływ na życie bohaterów zmieściłyby się w połowie z 24 odcinków serii, reszta to były wypełniacze... Doceniam fajne sposoby na opowiadanie historii, były na prawdę różne i bardzo urozmaicone, za to duży plus. Ale to jednak za mało. HIMYM zaczyna niestety dogorywać i uważam, że sezon 8 powinien być ostatnim. Np. mogliby w końcu pokazać ślub Barneya, pokazać matkę w pilotażowym odcinku, jako druhnę albo coś a następnie do finału prowadzić historię żeby pokazać jak doszło do ślubu, no i w finale Ted zakochuje się w "matce" (znów wesele) i żyli długo i z niespłaconym kredytem.... Sezon 7 oceniam na 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz