środa, 2 maja 2012

Iron Sky

"Świat jest chory, a my jesteśmy lekarzami"

      Jeśli chorobą tego świata jest powszechnie sztywniactwo, a także pokazywanie nazizmu III Rzeszy w jedyny słuszny sposób, to chyba znaleźliśmy na to lekarstwo. Fińskim twórcom "Iron Sky" udało się połączyć ze sobą pastisz współczesnych polityków, nazistów oraz po prostu dobrą i niezobowiązującą rozrywkę. Do tego wmieszano parę poważniejszych scen (być może nawet zbyt poważnych na taki film) i oto jest - dowód na to, że kino europejskie wciąż stać na dobry film równający poziomem do hollywoodzkich blockbusterów (tych dobrych rzecz jasna, nie Michaela Baya broń Boże !! )



       Fabuły chyba nie trzeba zbytnio opisywać, ale postaram się parę zdań sklecić. Otóż jest ona stosunkowo prosta: w 1945 roku Niemcy uciekli na księżyc, po jego "ciemnej" stronie tworząc bazę. W 2018 roku na ziemskiego satelitę dociera misja astronautów. Jeden z nich zostaje zabity, a drugi wzięty do niewoli przez nazistów. Tak oto rozpoczyna się krótki, acz treściwy i pełen świetnych 'gagów' film. Poznajemy panią "ziemiolog" Renate Richter (w tej roli przeCUDNA Julia Dietze - zakochałem się <3 ), Klausa Adlera - aspirującego do miana nowego Fuhrera, a także samego następcę Hitlera - Wolfganga Kortzfleischa. W USA z kolei rządzi pani prezydent (nie bez kozery przypominająca Sarah Palin ;) ) - stereotypowa, głupawa amerykanka, która za doradczynię ma dużo inteligentniejszą Vivian Wagner. Nie ma co ukrywać - IV Rzesza planuje inwazję na Ziemię. Oczywiście przy tym dochodzi do serii śmiesznych sytuacji i scen. Finał filmu toczy się w kosmosie - świetna bitwa pomiędzy nazistami a siłami ONZ. Scenariusz filmu jest zdecydowanie dobry - zakłada niezobowiązującą rozrywkę, jednocześnie jadąc po bandzie po dzisiejszym świecie polityki i jej reprezentantach. Mamy naśmiewanie się z głupoty Amerykanów, Koreańczyków, Finów w końcu też i dostaje się rzecz jasna mocno nazistom i ich megalomańskim dążeniom do osiągnięcia czystości rasowej.
       Myślę, że dobór obsady sporo dobrego daje temu obrazowi. Zdecydowanie jednak to Julia Dietze wyróżnia się in plus i myślę że ma teraz szansę na wypłynięcie na szersze wody. Poza nią nie wyróżniłbym więcej nikogo innego. Trzeba przy tym przyznać, że "Iron Sky" to w pewnym sensie bardzo 'kobiecy' film. To płeć piękna gra tu pierwsze skrzypce, kobiety są przyczynkiem wszystkich zdarzeń fabuły, to one wręcz kierują tym filmem. Koniecznie muszę przy okazji tu napisać o tym, co czytałem też w innych recenzjach. Otóż w filmie - wyjątkowo jak na czasy Gry o Tron i Spartacusa - mało jest nagości. Jednocześnie za pomocą charakteryzacji i ubioru udało się Twórcom tak odpowiednio ukazać np. Renatę, że jest ona dalece bardziej sexowna niż wszelkie laski z GoT razem wzięte, Jej przemowa w Białym Domu autentycznie ma w sobie coś erotycznego, mimo że ledwo jej widać kawałek dekoltu!! Dodatkowo Julia Dietze jest chyba jedyną osobą na świecie, w której ustach język niemiecki brzmi dobrze (a nie tylko i wyłącznie jak rozkaz do eksterminacji :P ) i nie byłoby głupim pomysłem zachęcanie przez ten film ludzi do nauki języka Goethego.

Renate Richter

      Efekty w "Iron Sky" zaskakująco wypadają bardzo dobrze. Powiedziałbym, że ten film zawstydza niektóre amerykańskie produkcje zarówno kinowe jak i telewizyjne. 'Terra Nova' Spielberga - najdroższy ponoć serial w historii -  chowa się przy jakości grafiki komputerowej użytej w fińskiej produkcji. Zeppeliny, latające spodki, w końcu pojazdy kosmiczne Narodów Zjednoczonych - wszystkie wyglądają realistycznie i na prawdę niewiele dałoby się przyczepić.
Muzyka jest w paru momentach zauważalna. To jeden z tych niewielu filmów, gdzie część dźwiękowa jest widoczna i jest ważna (np. scena bijatyki między politykami a w tle przeróbka amerykańskiego hymnu! ). Również udźwiękowienie scen jest dobre. Słowem - tak się powinno tworzyć filmy!
       Podsumowując, Finom udało się stworzyć genialny film na majówkę - prosty, niezobowiązujący, ale jednocześnie bawiący i wpadający w pamięć. Było też parę błędów, niektóre wydają się celowe, w "klimacie" produkcji, a inne chyba jednak niezamierzone. Ogółem też dzieło jest troszkę za krótkie, chciałoby się więcej. Nie jest to też jakiś arcy-wybitny film, ale taki w sam raz! I za to otrzymuje solidną notę 8/10 . Cieszę się też, że pomału scenarzyści z odwagą zaczynają podchodzić do pokazywania nazizmu na ekranie. Liczę że to dobry krok w kierunku nie tylko lżejszego traktowania ideologii III Rzeszy, ale też powszechnej edukacji społeczeństwa na temat tego co rozpętało II wojnę i co robić, żeby coś takiego jak nazizm czy inna skrajna ideologia się nigdy więcej nie powtórzyło!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz