poniedziałek, 14 maja 2012

Star Trek: the Motion Picture

   

    W tamtym tygodniu postanowiłem nadrobić zaległość w kinowych Star Trekach. Mianowicie, brakowało mi cały czas pierwszego filmu z serii. Wprawdzie nie osiągnął on żadnych znaczących not, ale jak już oglądać wszystkie, to wszystkie.
       Fabuła filmu toczy się dosłownie kilka lat po zakończeniu serialu z klasyczną obsadą. Enterprise jest w naprawie i świeżo po modernizacji, gdy kapitan Kirk dostaje zadanie zbadania dziwnej anomalii, która pochłania wszystko co spotka na swojej drodze. Nie trzeba dodawać, że - jak większość zagrożeń w ST - szybko zbliża się do Ziemii. Na początku mamy więc skompletowanie załogi i przejęcie dowodzenia nad okrętem. Trzeba bowiem wiedzieć, że jego dowódcą był już wówczas ktoś inny, ale James Tyberius Kirk chce samemu sprawować pieczę nad misją. Załoga statku musi też jak najszybciej pouruchamiać wszelkie możliwe systemy, co przysparza Scotty'emu masę problemów. W końcu wyruszają ku przeznaczeniu. Nie spodziewają się powrócić, o czym świadczy dramatyczna przemowa kapitana. Po drodze dołącza też Spock, któremu nie powiodły się rytuały 'kolinahr' na jego rodzinnym Vulkanie. Muszę przyznać, że to co czekało na końcu drogi, tzn. wnętrze anomalii - bardzo mnie zaskoczyło. O ile sama fabuła nie porywa, o tyle sam pomysł na historię uważam za całkiem ciekawy i nietuzinkowy. Niestety mam zarzut, że samo wykonanie całej fabuły już bywa trochę drętwe miejscami i nudnawe. Przy takim pomyśle można było lepiej to zrobić.
      Technicznie, jak przeczytałem w jednym z komentarzy do filmów kinowych serii Star Trek - ten obraz jest "prezentacją" ówczesnych możliwości z dziedziny efektów specjalnych. I moim zdaniem to dobra prezentacja. Jak na 1979 rok to mamy bardzo ładnie zrobione wszelkie wybuchy, promienie laserów, wiązki teleportów itd. Największego uroku dodają jednak makiety i modele, które wtedy były w powszechniejszym użyciu niż dziś, w dobie CG. Także wiele rzeczy w tle czy wewnątrz statku sprawia wręcz świetne wrażenie jak na fakt, że film kręcony był ponad 30 lat temu!
Gra aktorska jak zwykle dobrze, ale też widywałem tamtą klasyczną ekipę w lepszych sytuacjach. Mam wrażenie, że widać iż tutaj spotkali się po raz pierwszy od czasu zakończenia produkcji serialu i musieli się "przegryźć" i ustatkować na nowo. Nie ma jeszcze tej ostatecznej chemii jak w późniejszych kinówkach. Z drugiej strony zaś, i tak jest na prawdę dobrze - bryluje tu William Shatner, ale też i Leonard Nimoy akurat nie miał zbyt wiele pola do popisu.
      Podsumowując, warto zobaczyć ten film ze względu na dość ciekawy pomysł na fabułę. Wykonanie scenariuszowo może nie jest rewelacyjne, bywają momenty że człowiek się nudzi, ale i tak warto poświęcić te 2h temu obrazowi. Nie ma on co prawda jeszcze tej mocy co następne filmy z logiem Star Treka, ale źle też nie jest. Jeśli jednak ktoś nie jest fanem, to może sobie darować. Ocena: 6,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz