czwartek, 18 października 2012

Battleship

 
      Obejrzałem ci ja ostatnio jeden z tegorocznych block-busterów, "Battleship". Jest to film oparty na popularnej "grze w statki" firmy Hasbro. Obraz kinowy też jest przez nią wspierany i sygnowany. Stąd chyba rating docelowy PG-13. A przy tym głównym "wrogiem" stają się....kosmici. Widać producenci uznali, że nie będą nastolatkom ładować do głów jakichś realnych konfliktów, lepiej nie "dobrzy hAmerykanie szczelajom siem ze złymi i strasznymi obcymi" :P No i mamy to co mamy...
Fabuła tegoż filmu w sumie jest dość prosta. Odbywają się międzynarodowe ćwiczenia na Pacyfiku. Udział w nich biorą marynarki wojenne z wielu krajów świata. Jednym z okrętów (niszczycielem) dowodzi kmdr. Stone Hopper. Jego młodszy i niepokorny brat zaś, jest oficerem na drugim z niszczycieli. W trakcie dość szybko rozgrywających się zdarzeń 2 amerykańskie niszczyciele (chyba nie muszę dodawać które :P ) + 1 japoński - zostają odcięte od flotylli, mając przed sobą 3 wrogie statki obcych. Scenariusz jest skonstruowany dość prosto (konsultantem był chyba sam "wielki" Michael Bay ;D ) ale nawet tu mamy drugi wątek. Mianowicie jest nim walka na Oahu. Tam bowiem ląduje desant obcych i próbuje przejąć satelity. Grupka przypadkowych osób (w tym ukochana młodszego Hoppera) będzie próbowała ich powstrzymać. Jednakże i tak clue filmu znajduje się na wodzie. Okręty US Navy muszą dzielnie stawić czoła dziwnym statkom z kosmosu. Co najśmieszniejsze, w sumie nieźle sobie radzą, biorąc pod uwagę przewagę technologiczną najeźdźcow. Punktem kulminacyjnym jest (sorry, ale przy takim filmie nie ma mowy o czymś takim jak 'spoiler', po prostu to nie ten rodzaj "sztuki")...uwaga........werble..... uruchomienie pancernika Missouri (z II wojny światowej) przy pomocy weteranów z II wś ( 0_o cóż, jak na statystycznie 90-paro letnich dziadków coś za dobrze wyglądali ) i bitwa między pancernikiem (którym dało się np. wykonywać drift na wodzie....tak! ....DRIFT , jak taki ślizg samochodem.....drift.....pancernikiem qwa !!! 0_o ) a pojazdem obcych. Oczywiście Amerykanie wygrali, skończyło się hymnem, salutowaniem, śmiesznym tekstem na końcu filmu i żyli długo i szczęśliwie..... Cóż, to mniej więcej tyle o fabule tego czegoś.... Uważam, że gdyby zrobić to w poważniejszym tonie i z jakimś wyimaginowanym konfliktem na pacyfiku (USA vs Chiny czy coś w tym stylu) to byłoby ciekawiej i jednocześnie bliżej pierwowzorowi czyli grze w statki.
       Aktorsko, zadziwia mnie że dwóch tak dobrych aktorów tam zagrało. Alexander Skarsgard (znany z m.in. "True Blood") zagrał starszego Hoppera. W sumie bardzo dobra rola, jeden z najjaśniejszych punktów filmu. Niestety zbyt długo nie pograł, jakoś pół filmu maksymalnie. Druga osoba - Liam Neeson. Zadziwia mnie ten aktor. Z jednej strony gra w tak genialnych filmach, z drugiej zaś pojawia się w takich gniotach że żal mi dupę ściska :/ I tu tak samo jak w nieosławionym "Starciu Tytanów" dosłownie miał niemal identyczną scenę, że już myślałem, że się obróci i powie "Release the Kraken" xD, zamiast tego niestety brzęczał coś o wypuszczeniu wszystkich samolotów na wroga :P Taylor Kitsch jako młodszy z Hopperów (i jednocześnie główny bohater) jest dość nijaki, ciężko o nim cokolwiek powiedzieć. Żeńska strona filmu to Brooklyn Decker jako wybrana Alexa Hoppera oraz Rihanna. Ta pierwsza coś tam jeszcze pokazuje, choć głównie....nieźle wygląda :> Ta druga, to po prostu żal i dno. Gorsza byłaby już tylko sama Kristen Stewart...



      Technicznie, no efekty świetne, tzn oświetleniowo itd wszystko doskonałe. Ale czuć tu rękę Baya, bądź kogoś podobnego, bo dosłownie natłok wszelkich wybuchów, transformacji i wogle wszystkiego przypomina mi Transformersów 3. Generalnie to było na zasadzie: "oooo już 5 minut fabuły i spokoju, tak być nie może !! robimy booom!!! a potem duże BOOOM, a potem transformacja, niech coś się transformuje!!" :P Przyczepię się, bo w jednym ujęciu wydawało mi się, że ktoś nieopatrznie zostawił tekstury niskiej rozdzielczości na obiekcie obcych, normalnie widziałem piksele 0_o 
       Podsumowując, "Battleship" nie jest zdecydowanie arcydziełem kina. Ba! Nie jest to nawet film, na który warto by wydawać pieniądze i iść do kina. Ale z drugiej strony nie było aż tak tragicznie, da się obejrzeć jak nie ma nic lepszego, no i parę momentów rzeczywiście mnie rozbawiło, parę lepszych tekstów było. Efekty dobre, ale przedobrzyli z nimi. Aktorstwo w większości niskiej półki z wyjątkiem Neesona i Skarsgarda. Sumarycznie oceniłbym "Battleshipa" na 6,5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz