niedziela, 14 października 2012

Revolution s01e04 - "The Plague Dogs"

 
         Nowy serial JJ Abramsa i Erica Kripke nie należy jak dotąd do rewelacji sezonu. Zdecydowanie debiutantem roku nie jest, ale też nie można narzekać, że jest jakoś tragicznie. Jest tak po środku....trochę nijak :/ Niby czwarty epizod coraz bardziej komplikuje fabułę, wprowadza nawet pewien element zagadkowości, ale wciąż na płaszczyźnie tzw. "mitologii" jest raczej kiepskawo.
      Scenariusz opowiada o przygodzie grupy Charlie i Milesa po opuszczeniu byłej bazy Rebeliantów. Trójce (bo jeszcze Nora była) udaje się spotkać z Maggie i Aaronem w umówionym wcześniej miejscu. Okazuje się, że oddział, który porwał Danny'ego jest w pobliżu (informacje wyciągnięte z przesłuchanego członka milicji). Tym bardziej grupa, już w komplecie, postanawia przyspieszyć i odnaleźć młodszego brata Charlie. Na drodze staje im jednak groźny 'renegat' (z braku lepszego słowa...) z psami, którymi ich szczuje. Jedna z osób zostaje ranna. Grupa musi sobie poradzić i jakoś się wydostać. Dodatkowo po drodze natrafili na Nate'a (prosto z Twilighta przybiegł chyba), który nagle stał się ich mega sojusznikiem 0_o . W sumie to za bardzo tego nie zrozumiałem, niby ich szpieguje, po czym pomaga, trochę słaby z niego członek milicji... W tym samym czasie widzimy próbę ucieczki jaką podjął Danny w trakcie tornada. Wyniknie z tego bardzo ciekawa, moim zdaniem, scena z kpt. Neville. W ogóle ten wątek zaczyna być ciekawy, ale bardziej ze względu na grę aktorską i specyfikę obu postaci niż na ogólny wpływ na fabułę. Generalnie jednak fragment historii przedstawiony w tym odcinku nie porywał (jak całe Revolution zresztą), ale też nie był najgorszy. Wciąż daję jeszcze te 2-3 epy, może się jeszcze trochę rozpędzi akcja. W końcówce dobra retrospekcja z udziałem Rachel Matheson (mama Charlie i jej brata), w sumie stawiająca ciekawe pytanie o to co się będzie działo w dalszych flashbackach.



      Aktorsko, jak wspomniałem, Giancarlo Esposito dla mnie wygrał w tym epizodzie. Pochwaliłbym też Annę Lisę Phillips, bo miała swoje ważne pięć minut też i wykorzystała to bardzo dobrze. Technicznie zaś nie ma za bardzo co oceniać, serial toczy się w sumie na jakiś polach, łąkach, lasach, farmach więc f/x jest tu jak na lekarstwo. Na pewno fajnie ogląda się mundury milicji rodem z wojny secesyjnej.
Podsumowując, nadal jest tak sobie. Niby coś się rozkręca, ale tak jakby ciągle był ręczny wrzucony, trochę kiepsko to rokuje na przyszłość. Cóż, poczekamy-zobaczymy. Oceniam odcinek na 7/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz