sobota, 13 października 2012

Dredd 3D


"Ma-Ma's not the law. I'm the law."

      W zasadzie ten cytat mógłby podsumować cały film. :) W każdym razie, zostałem wyciągnięty na nowego Dredda (w "czy de") . Starej wersji ze Stallone nie widziałem nigdy, do nowej jakoś mega się nie paliłem ale przyznam, że po przeczytaniu paru recenzji w internecie sam byłem ciekaw tego filmu. Słyszałem, że jest to nieskomplikowana historia 'pure-action' ale ze świetnymi rolami Urbana, Headey czy Thirlby. Czy rzeczywiście tak było? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w niniejszym tekście.
      Fabuła filmu, nie ma co się tu czarować, jest prosta jak konstrukcja cepa. Sędzia Dredd, wraz z przydzielonym mu nieopierzonym, lecz zgrabnym żółtodziobem - Anderson, muszą zaprowadzić porządek w jednym z wieżowców Megacity. A dokładniej: po wezwaniu na miejsce morderstwa, postanawiają wyszukać sprawców. W tym czasie Ma-ma, szefowa lokalnego gangu, który sprawuje władzę praktycznie nad całym 200-piętrowym blokiem, nakazuje odseparować budynek od świata zewnętrznego. No i zaczyna się rozgrywka. Na dwójkę sędziów rzucone zostają wszystkie siły gangu. A ci z kolei muszą przeć naprzód, aby zaprowadzić prawo. Pomaga im w tym uzbrojenie w postaci wielofunkcyjnych pistoletów (z różnymi rodzajami amunicji) + świetne teksty Dredda (tzw. 'one-linery'). Powiem szczerze, że tak od połowy filmu fabuła mi się trochę nudziła już, bo było zbyt monotonnie. To wada tego obrazu - praktycznie cały czas mamy to samo: sieka, sieka, sieka, więcej sieki, sieka, sieka itd. Jest co prawda nawet jeden zwrot akcji, ale tak na prawdę niczego on nie zmieniał moim zdaniem. Cóż, jeśli ktoś jest nastawiony na arcyciekawy scenariusz i mega-głęboką historię to nie ten film. Tu przepis jest prosty, podany w cytacie na samym początku tekstu. Jest sędzia Dredd, on stanowi prawo. Karą za nieposłuszeństwo jest śmierć. Koniec. :P Dobrym urozmaiceniem są psioniczne zdolności Anderson, bo może ona czytać w umysłach innych osób. Prowadzi to do genialnej sceny walki w umyśle więźnia, którego złapią sędziowie. Takich genialnych scen parę jest, oprócz wyżej podanej świetnie prezentują się wszelkie efekty związane z narkotykiem slow-mo, który powoduje wrażenie spowolnienia czasu. Wtedy barwy się wyostrzają, jest więcej kolorów. W sumie nie da się tego opisać, to trzeba samemu zobaczyć i to w 3D!!!


      Skoro o efektach mowa. Film jest na bardzo wysokim poziomie. Za slow-mo śmiało ekipa mogłaby już dostawać nagrody, bo nie dość że sam efekt ciekawie wymyślony, to jeszcze specjalnie dopasowany do 3D. Scena gdy Ma-ma kąpie się w wannie i rozbryzguje wodę - mistrzowska! W ogóle 3D w tym filmie jest bardzo dobre, to przyznam. Dodatkowo w niektórych momentach filmu montaż był super dobrany. Ale miałbym parę uwag: czasami zbyt duża głębia, czasem też montaż źle dopasowany do 3D, za szybki. W paru scenach bolały mnie oczy i nie wiedziałem co się dzieje. Dodatkowo, napisy były źle umiejscowione w sensie głębi - powinny być najbliżej widza, zawsze nałożone na wszystko inne a czasem miałem wrażenie że się jakoś zmywają ze sceną i oczy bolały od samego patrzenia. Wydaje mi się, że część tych problemów mogła wynikać ze źle skalibrowanej głębi w samym projektorze w kinie... W każdym razie "Dredd" jest jednym z tych paru filmów dla których warto zapłacić te parę zł więcej i obejrzeć w 3D.
Muzyka jest nierówna, miejscami jest bardzo dobrze dobrana, ale miejscami była nudna i bezsensownie dopasowana. W końcówce przeważały dobre momenty, w środku filmu zaś bywało kiepsko.
      Aktorsko, jest nadspodziewanie nieźle. Karl Urban zdecydowanie wypełnił swą rolę, zagrał sędziego bardzo fajnie. Jego teksty po prostu wygrywały i ta mina! Wprawdzie nie miał za wiele aktorsko do pokazania, ale właśnie o to chodziło, Dredd jest prostym sędzią, nie ma miejsca na dywagacje ;) Lena Headey na pewno dostała ciekawą postać i wyciągnęła z niej sporo, ale uważam że sama rola była tak sobie napisana i w końcówce już jakoś nie porywała, zabrakło dla niej jakiegoś tła fabularnego. Olivia Thirlby - nie znana mi dotąd - bardzo pozytywne wrażenie, świetnie zagrała młodą .... sędzinę (?) , jej scena walki w umyśle więźnia świetna!


      Podsumowując, film jest warty obejrzenia. Ale też nie należy się nastawiać na jakieś arcydzieło, świetnie przedstawione uniwersum, choć trochę mało z niego czerpano. Jako film akcji, z bardzo dobrymi efektami i dobrą obsadą, nadaje się wyśmienicie. Sporym minusem wg. mnie jest fabuła umiejscowiona tylko w jednym bloku i w tak prostacki sposób przedstawiona historia. Od połowy filmu trochę przysypiałem, dla mnie za dużo było samej akcji.... Postaciom przydałoby się większe tło fabularne, ale generalnie były przedstawione w sposób więcej niż zadowalający :) Ocena 7,5/10

Attempted murder of a Judge, sentence: Death.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz