piątek, 12 października 2012

Snow White and the Huntsman




     Wczoraj postanowiłem obejrzeć jeden z tegorocznych letnich blockbusterów - baśń o królewnie śnieżce....i łowcy :P Na trailerach wyglądało to całkiem ciekawie: mamy Chrisa Hemswortha jako 'łowcę', Charlize Theron gra 'złą królową', są krasnoludki, baśniowe stwory rodem wyjęte z filmów Del Toro czy z Narnii, tylko ta nieszczęsna Kristen Stewart ;( Ale pomyślałem sobie, że jej obecność da się przełknąć, bo wszystko inne zapowiadało się dość interesująco (ahhh ten sexowny tembr głosu Theron: "Mirror, mirror on the wall......who's the fairest of them...all" :D ), ba! chciałem nawet do kina iść .... cóż dobrze że jednak nie poszedłem ;) ale wszystko po kolei.
    Fabuła powieści skupia się na historii Królewny Śnieżki. Na początku widzimy jej szczęśliwe dzieciństwo, upływające pod okiem pięknej matki i ojca - Królowej i Króla. Gdy Matka umiera , osamotniony Król wplątuje się w wojnę, na której pozornie wygrywa bitwę, ale przywiezie stamtąd kogoś bardzo groźnego - kobietę. Oczywiście jest nią Ravenna czyli przyszła 'zła królowa'. Morduje ona męża w noc poślubną i przejmuje rządy w kraju, a Śnieżkę zamyka w wieży. Po iluś latach (nie jest to określone, około 10 można by przyjąć) królewnie udaje się nawiać z zamku. W pościg za nią wysłany zostaje Łowca. Prędko gdy się poznają, ten zmieni zdanie i postanawia wspomóc dziewczynę. Chce ona odnaleźć resztki żyjących jeszcze popleczników Króla. Tak zaczyna się cała "przygoda" dla obojga tytułowych postaci. Sama historia z biegiem czasu nuży i w sumie rażą skróty i prostota wydarzeń. A finał jest wg mnie po prostu beznadziejny. Scena walki Śnieżki z Ravenną trwa może z ..... 30 sekund ? 0_o Oczywiście końcówka jest do bólu słodka, nawet Łowca (samotny, wiecznie pijany wdowiec) myje i osusza włosy, w związku z czym ledwo go rozpoznałem w tej scenie. Najgorszą rzeczą chyba jest to, że film jest bezsensowną mieszanką stylistyki baśniowej, realistycznej, Narnii, Labiryntu Fauna, Władcy Pierścieni itd... .  Tak  jakby się do końca Twórcy nie potrafili zdecydować, brakuje w tym jednolitej wizji. Sam scenariusz czasem jest spoko, a czasem do bólu uproszczony, czułem się jakbym oglądał skróty z jakiejś powieści. Widać było odniesienia do klasycznej opowieści o Królewnie Śnieżce (wiedźma, krasnoludki, lustro, jabłko, dobroć dla zwierząt, pocałunek księcia), w sumie trochę szkoda że tak koniecznie wplatali wszystkie te elementy, zbyt tchórzliwie moim zdaniem postąpiono.


    Aktorsko, jest źle. Spodziewałem się, że chociaż Theron i Hemsworth zagrają dobre role. Ale niestety nie mieli chyba z czego ich utworzyć. Charlize w miarę udaje się tworzyć fajny klimat na początku, np. sceny ze ślubu, nocy poślubnej, ale przede wszystkim kąpiel w mleku :D genialna scena, świetna muzyka przy tym, idealne slow-motion, no po prostu zapada w pamięć. No i ten jej głos (użyty potem w trailerach) "Mirror, mirror....." Ale od połowy filmu aktorka tylko krzywi CGI swojej twarzy (użyte do postarzenia) do lustra i stęka dużo, nic poza tym :/ Hemsworth w sumie gra Thora v. 0.5. Taki niedorobiony bóg wikingów. W sumie jakoś trochę bezbarwnie mu to wyszło, mało przekonujący jest. Nie jest to zła rola, ale też raczej nie wybitna. No i czas na tę najgorszą: Kristen Stewart. Matko Bosko i Córko Kochano!!! Czy ona ma sparaliżowaną twarz??? Mam wrażenie, że przez cały film zrobiła może z 2 różne miny: smutną i neutralną (no dobra, trzy, bo się raz uśmiechnęła). Przy tym ledwo porusza ustami, jakby miała jakiś paraliż całej twarzy 0_o. Aż strach pomyśleć, ile mogłaby zyskać główna postać tego filmu, gdyby ją grała jakakolwiek inna aktorka, a pięknych i jednocześnie utalentowanych jest wiele (ze wskazaniem np. na Milę Kunis :P która ostatnio jest na fali, no ale cóż się dziwić ;D ). Drażniła mnie też kretyńska postać Finna - brata Ravenny. Jego związek z siostrą jest taki lekko niedopowiedziany, w sumie ciekawa sprawa, ale ja nie o tym. Koleś najpierw daje się pobić Śnieżce jak ostatnia pipa! Po czym później okazuje się, że jest całkiem dobrym szermierzem, z którym Łowca miał trochę problemów. Lekka niezgodność, czyż nie? Jest też William - koleś, od lat kochający się w królewnie i wkurzający już samym swym ugłaskanym wyglądem :/
      Technicznie. Hmmmmmm........ No nie mogę się przyczepić do jakości efektów na pewno. Ale też nie wszędzie podobała mi się ich mieszanka. Są momenty świetne, jak krajobrazy, całe Sanktuarium, mimo że żywcem wzięte z Narnii (tylko zamiast Aslana jest Biały Jeleń), czy mroczny las na początku filmu, wszystko to świetne było. Ale właściwie nie wiem po co było. Tzn niby coś tam fabularnie bełkotali, ale jak dla mnie w sumie był to słaby pretekst. Niby straszna puszcza, nie da się w niej przeżyć, po czym królewna, zachowująca się jak upośledzona + pijak bez problemu sobie przechodzą bijąc po drodze trolla jeszcze. Fajnie. Za to chcę też pochwalić sceny z królową, bo były na prawdę klimatyczne, choć z czasem trochę nużące bo w gruncie rzeczy sprowadzały się do pokazywania jej atrybutów młodości/starości (te z młodością jakimś "dziwnym" trafem ciekawsze dla oka :P ) Muzyka w sumie w paru miejscach była niezła.


     Podsumowując, ten film mógł na prawdę się udać. Ale potrzeba było przede wszystkim mieć jednolitą wizję. Poza tym Twórcy wymyślili sobie mega-rozbudowany świat, z którego pokazali wszystkiego po trochu i się to im gdzieś rozmyło... No i aktorstwo, o ile do wiadomej dwójki nie mam zastrzeżeń, to wyraźnie mieli kiepsko napisane role, natomiast Kirsten Stewart mogłaby już dać sobie spokój z aktorstwem i siedzieć w kuchni :P Sama fabuła była w dodatku z dobrym początkiem, ale od połowy filmu ma się wrażenie, że opowieść jest pisana na kolanie dosłownie :/ Można od biedy to to obejrzeć, ale generalnie szkoda czasu, a pieniędzy to już w ogóle! Ocena sumaryczna 5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz