wtorek, 20 listopada 2012

Person of Interest s02e07 - "Critical"


      Drugi sezon najlepszego debiutu 2011 roku już jest w pełni. "Person of Interest" jak dotąd nie zawodzi. Wciąż scenarzyści mają mnóstwo pomysłów na fabułę i realizują je w sposób wręcz bezbłędny. Dodać do tego świetne aktorstwo, sporo humoru i kilka ciekawych wątków pobocznych, wyjdzie z tego jeden z najlepszych seriali ostatnich lat. Siódmy odcinek zdaje się tę tezę tylko potwierdzać.
      Osią fabularną epizodu jest doktor Madeleine Enright. To kardiochirurg pracująca w szpitalu w Nowym Jorku. Ma ona do przeprowadzenia bardzo ważną operację szefa dużej korporacji. Musi skutecznie lawirować, by zapewnić wymaganą dyskrecję (osoby zarządzające korporacją nie chcą by operacja wyszła na jaw). Do pani doktor zgłasza się też mężczyzna, który sugeruje uśmiercenie pacjenta na stole. Facet grozi jej partnerce życiowej, że zabije ją jeśli lekarka nie posłucha. Zdaje się on mieć wszystko pod kontrolą. Finch i Reese mają nie lada orzech do zgryzienia. Muszą nie tylko powstrzymać dr Enright przez morderstwem na pacjencie, ale przy tym uratować jej partnerkę. Ta ostatnia znajduje się w parku, pod stałą obserwacją i w celowniku snajpera. Tym razem głowni bohaterowie dostają kogoś do pomocy. Na początku odcinka Harold mówi, że wyskoczył po raz drugi czyjś numer (a to się jak dotąd nie zdarzyło), okazuje się że należy do Leona Sung (wystąpił w 1. odcinku 2. sezonu). Azjata musi zaleczyć rany, więc przy okazji pomaga Finchowi siedząc przy jego komputerach, gdy ten z Johnem rozpracowują całą sytuację. Generalnie, epizod wciąż trzyma w napięciu, wydaje się, że nie ma wyjścia z tej sytuacji i ciężko cokolwiek zrobić, by nie 'uszkodzić' osób, na których bohaterom zależy. Do tego sądzę, że wprowadzony został nowy wątek, który będzie powracał w kolejnych epizodach. Nie zdradzając za wiele, powiedzmy iż Reese napotkał w końcu godnych przeciwników ;) Jest też kontynuacja pobocznej (lecz kto wie czy nie głównej w tym sezonie) części historii, związanej z agentem Snow. Także jest co oglądać, gwarantuję, że te 42 minuty zlecą jak z bicza strzelił.
      Warto pochwalić Kena Leung, który gra Leona. Na pewno wprowadził on trochę humoru do obsady i w sumie nie obraziłbym się, gdyby od czasu do czasu pomógł Finchowi. Do tego jego interakcje z psem były fajne (a rozmowa Fincha z Bearem przez telefon wygrała!!! ).
     Podsumowując, PoI wciąż w wysokich lotach. Z seriali które oglądam w tym momencie prezentuje on (wraz z Fringe) najlepszy poziom! Ocena 9/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz