piątek, 16 listopada 2012

Revolution s01e08 - "Ties That Bind"


      Revolution od samego początku prezentuje się średniawo. Nie ma tragedii jak w Walking Dead, ale nie jest też zbyt dobrze. Brakuje temu serialowi kilku rzeczy: dobrej, wciągającej fabuły i ciekawej mitologii (choć to w omawianym epizodzie się zmienia na lepsze), dobrych aktorów (tych można policzyć na palcach jednej ręki i wszyscy zdają się być tylko w milicji) i ciekawych scenografii/plenerów itd.
     Odcinek ósmy pierwszego sezonu debiutującego "Revolution" zmienia trochę z tych rzeczy na lepsze. Przede wszystkim - fabuła jest szybsza. Mamy więcej akcji, bo nasza dzielna 'drużyna' natyka się na przeszkodę w postaci sierżanta Straussera. To człowiek tak poryty, że sam Miles mówi "Gdy byłem generałem milicji, jedyną osobą której się bałem był Strausser". I rzeczywiście szaleństwo widać, ale też jest pasja i obłąkane oddanie sprawie gen. Monroe. Co więcej, sierżant nie cofnie się przed niczym i jest bardzo sprytny w swoich działaniach przeciw drużynie pierścienia....ekhem.... wisiorka znaczy się ;) W każdym razie, ekipa nie może przekroczyć rzeki, musi szukać innego sposobu na przedostanie się w okolice Philadelphii. Natkną się też na młodszą siostrę Nory. W tym epizodzie retrospekcje opowiadają właśnie historię sióstr, o tym jak musiały same sobie radzić w okrutnym świecie bez Rodziców. Charlie robi się jakby mniej denerwująca, choć wciąż jest najgorszą postacią całej drużyny. Aaron stał się interesującym bohaterem, ważnym członkiem zespołu. Drugim, pomocniczym jakby, wątkiem jest kapitan Neville, który musi zabiegać o względy Sebastiana Monroe po tym jak jego syn próbował pomagać Charlie. Te parę scen jeszcze lepiej buduje postać graną przez Giancarlo Esposito. Najlepsze jednak, że dostajemy w tym odcinku sporą porcję mitologii, związaną m.in. z Grace przetrzymywaną przez tajemniczego agenta, a także z Rachel, którą 'Bass' zmusza do konstruowania tajemniczego urządzenia (domyślać się należy, że takiego co wytwarza prąd). Dzięki całej serii wątków epizod wybija się ponad średnią i jest jak dotąd jednym z najlepszych w sezonie.
     Nie sposób nie napisać paru słów o Davidzie Muenier. Gra on wspomnianego sierż. Straussera. Robi z niego kolejną interesującą i barwną postać w milicji. Szkoda tylko, że o ile milicja jest wprost przypakowana charakterami magnetycznymi (Monroe, Neville, Strausser no i Baker), to drużyna Milesa jest co najwyżej średniawa. Bo poza wymienionym wujkiem (w którego wciela się Billy Burke) i ew. Aaronem (Zak Orth) nikt nie zasługuje ani nie zasługiwał wcześniej nawet na pozytywną wzmiankę.
    Podsumowując, 8. odcinek jest całkiem dobry. Zaryzykuję stwierdzenie, że dzięki dynamicznej fabule, sporej części "mitologii" i nowej postaci Straussera, byłby to najlepszy jak dotąd epizod. Ocena więc, 8,5/10.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz