sobota, 10 listopada 2012

Revolution s01e07 - "The Children's Crusade"


        Revolution być może nie powala, ale też dnem totalnym nie jest. Ot, taki serial do pooglądania z braku lepszych pozycji. W siódmym odcinku tematem przewodnim jest los dzieci w świecie bez prądu. Ekipa Milesa podąża w kierunku Philadelphii. Po drodze natykają się na kolumnę milicji, wiozącą jakiegoś więźnia w wieku Danny'ego. Po schowaniu się i krótkiej obserwacji ruszyli dalej. Nie uszli zbyt dużej odległości, gdyż zostali okrążeni i rozbrojeni....przez bandę dzieciaków, z których najstarszy miał z 16 lat. W tym momencie fabuły poznajemy łzawą historyjkę dzieci, które schowały się w piwnicy podczas gdy ich rodziców wymordowała milicja. Po całym zdarzeniu latami najstarsze opiekowały się młodszymi. Przywódcę grupy - Petera - ostatnio przechwycił patrol milicji, to ich widziała grupa Milesa. Młodszy brat lidera, Michael, koniecznie chce wyruszyć na odsiecz. Miles targany wyrzutami sumienia (to za jego kadencji dzieciaki zostały osierocone) oraz wiecznym jęczeniem Charlie, postanawia coś zrobić. Cała grupa (w tym kilka starszych dzieci) wyrusza w pościg za milicją. Docierają do więzienia-statku, gdzie młodzież jest indoktrynowana i przekształcana w posłusznych żołnierzy. Co było dalej ? Nie będę się rozpisywał, ale powiedzmy że Twórcy próbowali wprowadzić trochę zamieszania w grupie. Plusem epizodu jest to, że coraz więcej dowiadujemy się o tajemniczych wisiorkach z energią, a także - z retrospekcji - o samej Rachel i tym jak stworzono technologię do wywoływania 'blackoutów' . Generalnie mam mieszane uczucia i trochę mi brakuje jakiegoś mocniejszego mitologicznie odcinka. Na razie ślamazarnie to idzie wszystko, trochę za mało wciąż mitologii, no i główne postaci kobiece są jakieś takie słabe :/ Nora jest nijaka, prawie się nie odzywa, a Charlie wkurwia chyba wszystkich (sądząc z komentarzy w internecie) Nawet Miles już zaczyna działać na nerwy. Początkowo mi się podobał, ale jakoś mam wrażenie że łamie się i robi się z niego taka sama pipa jak z Charlie. Aaron za to coraz bardziej mi się podoba jako postać, zaczyna brać odpowiedzialność w swoje ręce i dobrze mu idzie.
       Mam ogólnie wrażenie że nie ma do końca pomysłu na ten pierwszy sezon i tak się wałęsają od miejsca do miejsca. Ciekawie się zapowiada wątek talizmanów i Rachel. Ogółem postaci w milicji są aż zbytnio przegięte, sama dobra obsada i ludzie z krwi i kości - o niebo ciekawsi niż ekipa wędrująca lasami. Podsumowując, wystawiłbym notę 7/10, można było popatrzeć i wystarczy to żebym nadal oglądał kolejne odsłony ale szału nie ma :/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz