czwartek, 16 lutego 2012

American Horror Story s01e12 - "Afterbirth"

        W końcu udało mi się obejrzeć zaległy finał pierwszego sezonu American Horror Story. Muszę przyznać się, że mam mieszane uczucia co do fabuły wieńczącej cały sezon. W niniejszej recenzji postaram się najpierw opisać bezpośrednio dany odcinek, a potem jeszcze podsumuję lekko moje wrażenia z całego serialu.
        Finał sezonu rozgrywa się w lekkim oderwaniu od końcówki poprzedniego odcinka. Odczuwam tutaj fabularną lukę pomiędzy narodzinami dzieci, a terapeutą latającym po domu i szukającym swojej zmarłej rodziny. Sama fabuła odcinka nie była zła, spodziewałem się pewnych rozwiązań (śmierć ostatniego członka rodziny Harmon'ów oraz przejęcie dziecka przez Constance), a inne mnie zaskoczyły (pokazano pojawienie się nowej rodziny + dalsze życie duchów w domu). Znów denerwował mnie w całym odcinku emo-Tate :/ Koleś po prostu wkurza samą swoją mimiką, szlag mnie trafia kiedy go widzę - jakoś tak mam i już :P Przyznam, że wzruszająco wypadło całe pożegnanie Ben'a z Vivien i Violet, udało się scenarzystom dobrze tę scenę rozpisać. Wspomniałem już o tym, iż pokazano dalsze życie duchów w domu. Mamy Boże Narodzenie w opuszczonym budynku, świętowane przez duchy zebrane wokół choinki - dziwna i dość surrealistyczna scena. Przyczepiłbym się do ostatnich scen odcinka - Constance, która wygłasza monolog u fryzjerki a potem wraca do domu i zastaje nianię rozsmarowaną na pół mieszkania przez 3-latka, który najwyraźniej jest antychrystem. Problem tej sceny polegał, że była do bólu przewidywalna i odczuwałem jakieś takie deja vu ;) Ten motyw po prostu był nudny.
       Technicznie, denerwowało mnie ukazywanie wielu ujęć przy słabej głębi ostrości. W zamyśle to chyba miało dodać scenom niepokoju, niestety efekt został spieprzony poprzez zbyt częste użycie. Po prostu 80% odcinka to jakieś takie rozmyte sceny i kręcone kamerą odchyloną od pionu... Muzycznie fajny był motyw w ostatnim ujęciu odcinka (motyw ten przewijał się zresztą wcześniej w serialu). Ogółem oceniłbym odcinek na 8/10 - było ok, zakończenie w miarę sensowne, ale zabrakło jakiegoś 'wow' i kilka pomysłów na odcinek okazało się chybionymi.

Ben musi zaopiekować się jedynym przy życiu członkiem swojej rodziny

         Całościowo, oceniłbym serial dość solidnie, ale z mieszanymi odczuciami. Klimat miejscami był dziwny i zbyt posrany jak dla mnie (najgorzej wypadł pilot) a miejscami wprost genialny (np. w odcinkach na Halloween). Pomysł na serial sprawdził się, ale wydaje mi się że postawiono na zbytnią abstrakcję i dziwne Lynch'owskie klimaty niczym z Miasteczka Twin Peaks. Czasem odnosiłem wrażenie, że twórcy na siłę chcą przypisać postaciom tajemniczość, mimo że te od dawna takie nie były... Technicznie serial zrealizowany poprawnie, ale bez fajerwerków, czasem denerwowała praca kamery, a za montaż odcinka pilotażowego ktoś powinien umrzeć! Mocnymi punktami była obsada postaci drugoplanowych oraz kilka fajnych zwrotów fabularnych (np. moment śmierci Violet). Do tego ciekawa muzyka i wyszedł całkiem ciekawy serial. Wprawdzie spodziewałem się po nim czegoś troszkę innego, ale i tak wypada dobrze i czekam na drugi sezon. Całą serię oceniłbym na 7,5/10. AVE!! ;D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz