środa, 29 lutego 2012

Star Trek IV: The Voyage Home

Plakat promujący Star Treka IV :)

    Czwarta kinówka spod znaku ST, to dobre uwieńczenie trylogii, jaką stanowią II, III i IV film z serii Star Trek.  Myślę, że to najlepsza z obejrzanych przeze mnie dotychczas części. Dzieje się tak głównie ze względu na wątki humorystyczne. W poprzedniej kinówce jednak wyraźnie brakowało Spocka' do kompletu ekipy! Vulkanin wprowadza fajny element do zespołu, taki "Sheldon" 20 lat przed Sheldonem z BBT :D
    Fabuła filmu tym razem opiera się na dziwnym obiekcie ('the Probe') który zmierza w kierunku Ziemii. Wszystkie statki i bazy jakie mija natychmiast tracą wszelkie zasilanie i łączność. Sama planeta zostaje natychmiast odcięta, a w jej atmosferze zaczynają się dziać dziwne rzeczy. W tym czasie załoga Bird-of-Prey wylatuje z rodzinnej planety Spocka i udają się do domu. Tuż przed dotarciem na miejsce odbierają transmisję z Dowództwa z prośbą o nie zbliżanie się. Po analizie sygnału wysyłanego przez 'Probe' okazuje się, że jest to.... dźwięk humbaków - gatunku wieloryba, który wymarł już dawno przed 23. wiekiem. Admirał Kirk podejmuje rozpaczliwą decyzję o skoku w czasie do XX wieku po to aby odnaleźć żyjące wieloryby i przewieźć je ze sobą w przyszłość. I właśnie ten pomysł powoduje, że 4. kinówka Star Treka jest najlepsza. Jest zdecydowanie najlżejszą w odbiorze częścią z dużą dawką humorystycznych dialogów na linii McCoy-Spock, czy też Kirk-Spock. Przy tym pojawienie się załogi Enterprise w San Francisco lat 80-tych XX wieku musiało, rzecz jasna, przynieść wiele dowcipów sytuacyjnych - Scotty próbujacy rozmawiać z komputerem - 'Hello Computer'  (aż się legendarny IT Crowd przypomina! :D ), czy też Spock, który chodzi z obandażowaną głową (dla zasłonięcia uszu) i w jakimś dziwnym ubiorze - z daleka wygląda na dziwaka i tak też się zachowuje xD Mam zarzut do scenarzystów, że czasem postępowali nielogicznie (np. Uhurę teleportowano z lotniskowca na statek,a Chekova niby już nie mogli, w sumie nie wiem czemu :P ). Brakuje mi też takiego klasycznego finału. Wyraźnie widać, ze w Star Trekach tempo akcji jest sinusoidalne, ale nie zmierza do jakiegoś epickiego końca, jak to ma miejsce w produkcjach XXI wieku. Cóż, należy się chyba do tego przyzwyczaić.
    Podsumowując, film oceniłbym na 9/10 - najlepsza część z trylogii i na prawdę dobry film do obejrzenia, nie tylko dla fanów sf, nie tylko dla fanów Star Treka. Całą trylogię oceniłbym na trochę podciągniete 8/10 - może rewelacji nie ma, ale jest to klasyka kina s-f i warto się zapoznać. Myślę, ze każdy coś tu znajdzie dla siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz